Cyndi Lauper na koncercie w berlińskiej Uber Arenie: Poproszę o zabawę „ze wszystkim”!

Jasne, jak inaczej mógłby się zakończyć ten wieczór w Berlinie? Oczywiście, Cyndi Lauper wykonuje tę jedną piosenkę na ostatniej prostej. Jej absolutny hit: „Girls Just Want To Have Fun”. Synth-pop z nutą punku. Wiśniowe, czerwone kropki, inspirowane Yayoi Kusamą, rozpościerają się na białym płótnie w tle. Zespół grający na żywo gra na ostrych platformach. A Lauper śpiewał z całego serca i duszy. Z lekko porysowanym, ale nie mniej imponującym głosem. Ponieważ Lauper wie, że ta piosenka z 1983 roku, jej pierwszy singiel, nadal może znaczyć dla świata.
„Girls Just Wanna Have Fun Farewell Tour” to nazwa trasy koncertowej, która zabrała Cyndi Lauper do Friedrichshain , na Uber Arenę w ten ośmiostopniowy wtorek wieczorem, 25 lutego 2025 roku. Ponad 12 000 osób (głównie powyżej 50. roku życia) przybyło, aby zobaczyć Lauper z bliska. Mówi się, że jest to ostatnia duża trasa koncertowa Lauper na zawsze. Wszystko zaczęło się w październiku 2024 roku w Montrealu w Kanadzie. Zakończy się 25 kwietnia w Japonii, w Tokio, gdzie Lauper zagra trzy razy. Łącznie 45 koncertów. Pierwsza od 1986 roku trasa koncertowa Lauper po arenach. Pożegnanie z kimś, kto kiedyś całkowicie zdefiniował na nowo brzmienie rock'n'rolla w kobiecej formie i kto inspirował gwiazdy popu aż do Lady Gagi i Kim Petras .
Albo pochodząca z Berlina Kanadyjka i queerowa punkowa artystka popowa Peaches, która również staje na berlińskiej scenie (ubrana w perukę w kształcie zwierzęcia) i śpiewa, gdy Lauper uraczy nas piosenką „Girls” na zakończenie. Piosenkę napisał w 1979 roku mężczyzna, rocker: Robert Hazard. Lauper uważała wówczas tę piosenkę za fajną, ale jej tekst był lekko mizoginiczny. Więc to zmodyfikowała. Aż stało się hymnem feministek, na długo zanim słowo empowerment stało się modne.
Cyndi Lauper w Berlinie: Nowofalowa oda do kobiecej masturbacjiKiedy Cynthia Ann Stephanie „Cyndi” Lauper, urodzona w Queens w 1953 roku, dorastała w Nowym Jorku jako córka matki pochodzenia sycylijskiego i ojca ze szwajcarsko-niemieckimi korzeniami (warto zwrócić uwagę na nazwisko: Lauper), wcale nie było oczywiste, że dziewczyna będzie domagać się takiego samostanowienia. Bo to jest po prostu świetna zabawa. Chodzi o coś więcej niż tylko o zabawę i przyjemność. Chodzi o wolność robienia tego, czego chcesz. W piosence Lauper domaga się tego bezpośrednio od obojga rodziców (którzy symbolicznie reprezentują protekcjonalny świat zewnętrzny) – trzy lata przed tym, jak Madonna w 1986 roku wykrzyczała na parkiecie „Papa Don't Preach”.
Wieczór w Berlinie rozpoczął się jednak od innej piosenki zaśpiewanej na czarnej, lakierowanej scenie fortepianowej, na której kolorowe tło z papieru konstrukcyjnego odbijało się niczym kostka Rubika: po tym, jak około godziny 21:10 z taśmy odtworzono gitarowy hit Blondie „One Way Or Another”, Lauper (zielonkawo-szara peruka, srebrzysta, błyszcząca kurtka z asymetrycznym zamkiem błyskawicznym i spiczastymi ramionami) rozpoczęła swój występ na żywo utworem „She Bop”. Nowofalowa pochwała kobiecej masturbacji w obliczu gejowskiego magazynu porno „Blueboy”. W 1984 roku singiel wywołał skandal. Która stacja radiowa chciałaby puszczać takie pornosy w pruderyjnych Stanach Zjednoczonych, które na dodatek kipią kobiecą pewnością siebie?
Cyndi Lauper w Uber Arena: lekkie ballady na telefon komórkowy, takie jak „Time After Time”Wielu tak nie robi. Ale Lauper nie potrzebował radia. MTV ich uratowało. To był pierwszy okres rozkwitu telewizji muzycznej. I chociaż teledyski te „zabiły” wiele gwiazd radiowych, dla Lauper były właściwą drogą, szczególnie dzięki swojej efektownej stylistyce: sam jej debiutancki album „She's So Unusual” przyniósł jej cztery (!!!!) przeboje w pierwszej piątce w USA. Żadna artystka nie osiągnęła tego wcześniej. Prawda jest taka, że Lauper nigdy nie udało się powtórzyć komercyjnego sukcesu jej debiutu. Nie ma znaczenia. Stała się ikoną popu. I aktywistka, zwłaszcza walcząca o prawa kobiet i osób LGBT. Nawiasem mówiąc, całkiem sporo kobiet (i mężczyzn!) na widowni Berlin Areny nosi koszulki fanów Lauper oraz różowo-fioletowe peruki fanów Lauper, a dochód ze sprzedaży trafia do funduszu pomocy kobietom Lauper.

Co wydarzyło się na prawdopodobnie ostatnim dużym pokazie Lauper w Berlinie? Typowe dla bluesa, rocka i salsy brzmienie z powodu nadmiaru instrumentów perkusyjnych. Wybuchy gitary i solówka na flecie prostym w stylu Laupera. Oczywiście, nie zabrakło też nostalgii (nie tylko z powodu wielu anegdot), zwłaszcza dzięki coverowi Prince'a „When You Were Mine” i miękkim jak poduszka balladom z latarką w telefonie komórkowym, takim jak „True Colors” i „Time After Time”. Lauper wspominała swój pierwszy występ w Niemczech w 1980 r. z jej krótkotrwałym zespołem power rockowo-popowym Blue Angel, który supportował Joe Jacksona („Is She Really Going Out With Him?”). Ojej, to było dawno temu! Lauper mówi nam, że kiedyś myślała, że jeśli życie raz stanie się dobre, to będzie musiało pozostać dokładnie takie samo na zawsze. Teraz już wie: to wszystko to tylko rozdziały. „I każdy z nas oprawia własną księgę ze swoich rozdziałów.”
Lauper wskazuje na jeszcze jedną ważną lekcję swojego życia: geje (którzy stanowią jedną z jej głównych grup docelowych) kochają blichtr. W szczególnie zabawnej scenie Lauper znika za kulisami; oglądamy ją na ekranie za pośrednictwem kamery scenicznej (na żywo?), podczas gdy trójka wizażystów, nieco zbyt ambitnych, szczotkuje i pudruje jej twarz. „Chciałam pożegnać się wielkim gestem” – mówi Lauper. „Próbowałem nawet się dla ciebie ubrać.” W takich chwilach po prostu chce się mocno przytulić tę kobietę – i podziękować jej za całą radość, jaką od dziesięcioleci daje nam swoimi piosenkami. Być może nigdy już ich nie zobaczymy na żywo. Jednak ich muzykę można teraz usłyszeć w radiu, raz po raz słuchając hitów z lat 80. Świat nie jest cały zły.
Berliner-zeitung