Morante doznał obustronnej rany kłutej prawej nogi w Pontevedra

Morante kończył serię naturalnych pasaży z pierwszym bykiem popołudnia, gdy byk Garcigrande leżał pod nim i zranił go w wewnętrzną stronę prawego uda, z którego krwawił, gdy przewożono go do izby chorych na operację. Wstępne raporty wskazywały na poważne, ale czyste rany. Talavante dobił zwierzę, podczas gdy serca na arenie zamarły. Byk La Puebla został przyjęty z wielkim podziwem i miłością. Imprezę zamknął Daniel Luque, który zostawił w izbie chorych czapkę swojego pierwszego byka jako toast za mistrza.
Raport z areny walki brzmiał: „Rana rogowa po wewnętrznej stronie prawego uda, 10-centymetrowa rana postrzępiona, obejmująca tkankę podskórną, powięź mięśniową oraz naderwanie mięśnia przywodziciela wielkiego o dwóch trajektoriach: jednej w dół o 10 cm i drugiej w górę o 6 cm. Rokowanie jest poważne i uniemożliwia kontynuowanie walki. Poszkodowany, po udzieleniu pomocy medycznej, został przewieziony do szpitala Quirón-Pontevedra”.
Złe wieści dla Festiwalu i dla branży walk byków, ponieważ Geniusz wypełniał arenę jak nigdy dotąd w swojej karierze. Sezon producenta cygar okazuje się historyczny dla jego zaangażowania, popołudnie po popołudniu. Wkłada w walkę jak nigdy dotąd, niezależnie od areny, na której się znajduje, z takim oddaniem, że momentami wydaje się, że zapomina, że je ma. Belmonte mawiał, że „aby dobrze walczyć z bykiem, trzeba zapomnieć, że ma się ciało”, ale Geniusz przenosi to na wyższy poziom. Jest tak pewny siebie w obliczu byka, że w tym sezonie miał już niejedną tremę, jak dotąd nie poważniejszą niż uderzenie.
Od tego, którego doznał 15 czerwca ubiegłego roku w Móstoles – co spowodowało, że opuścił kilka meczów – czy 20 lipca w Roquetas, po ten intensywny tydzień, z każdym popołudniem napawający strachem: w zeszły czwartek doznał urazu na Majorce; kolejnego w Marbelli w piątek, gdzie trafił do szpitala z powodu rany szarpanej głowy. Nie opuścił spotkania z El Puerto następnego dnia, z kolejnym drobnym urazem peleryny. Na korridy w El Puerto widziano go z pewnym brakiem refleksu i musiał walczyć po zastrzyku. Chciał uczcić urodziny Geniusza z galicyjskimi kibicami w rocznicę powstania areny, mając pecha, że byk najwyraźniej się zadomowił.
Sezon maestra w momencie nieprześcignionego geniuszu pozwolił mu również doświadczyć najpiękniejszej strony Fiesty: 8 czerwca po raz pierwszy otworzył główną bramę Madrytu przed tłumem fanów, którzy maszerowali w kierunku hotelu skandując „Jo-sean-to-nio-Morante-de-la-Puebla!”. Udało mu się nawet oczarować fanów San Fermin 9 czerwca, zdobywając również Pampelunę.
ABC.es