Wybierz język

Polish

Down Icon

Wybierz kraj

Spain

Down Icon

Udaj się na Syberię w Estremadurze w poszukiwaniu aktualnego zespołu rockowego Sanguijuelas del Guadiana

Udaj się na Syberię w Estremadurze w poszukiwaniu aktualnego zespołu rockowego Sanguijuelas del Guadiana

Najbardziej oburzający członek Sanguijuelas del Guadiana , Juan, wyjaśnia powód, dla którego ma bliznę biegnącą przez część czoła i znikającą w skórze głowy, z której zwisają dredy. Jego dwaj pozostali koledzy z zespołu słyszeli tę historię tysiąc razy, ale nie mogą przestać się śmiać podczas pięciominutowej narracji. Incydent jest bardzo szczegółowy, ale w zasadzie tak się wydarzyło: imprezy w Talarrubias (Badajoz), cała noc zabawy, a nadszedł czas na jałówkę. Juan, z butelką whisky w ręku, widzi zbliżające się zwierzę i ucieka jak szalony. Jałówka, leniwa, zatrzymuje się, ale on przyspiesza, nie oglądając się za siebie. Potyka się (można to przewidzieć) i ... bum! Jego głowa uderza o drewnianą platformę ustawioną na placu, na którą ludzie mogą się wspiąć i ominąć zwierzę. Jego głowa pęka. Sytuacja jest poważna. Nie ma czasu, aby zabrać go do najbliższego szpitala, oddalonego o kilka kilometrów. W szpitalu na placu zszyli go. 30 szwów. „Wyleciałem i straciłem przytomność po uderzeniu. Kiedy zaczęli mnie zszywać, krzyczałem: „Proszę, nie gol mi włosów”” – podsumowuje ze śmiechem.

Gdy gestykuluje, złoty krzyż porusza się na łańcuchu wokół jego szyi. Bez intencji, w ciągu tych pięciu minut Juan uchwycił rzut oka na ekosystem, który dał początek grupie wybijającej się w danym momencie, Sanguijuelas del Guadiana: ożywione festiwale małych miasteczek i krzyż, który mu wręczono w dniu komunii. „Ponieważ tutaj wszyscy jesteśmy ochrzczeni, nawet przechodzimy bierzmowanie. Nawet jeśli nie chcesz, chodzisz na mszę w każdą niedzielę, aż skończysz 14 lat, bo w przeciwnym razie nasza matka będzie niesamowicie zdenerwowana. Takie jest miasto” – dodaje, wzruszając ramionami.

Trio pozuje 19 czerwca na jednej z ulic Casas de Don Pedro, w samochodzie, który widnieje na okładce (tego samego za nimi) ich pierwszego albumu „Revolá”.
Trio pozuje 19 czerwca na jednej z ulic Casas de Don Pedro, w samochodzie, który widnieje na okładce (tego samego za nimi) ich pierwszego albumu „Revolá”. Jorge Armestar

Jest godzina 13:00 w jednym z 10 barów („kilka lat temu było ich 20”) w miasteczku liczącym 1300 mieszkańców o nazwie Casas de Don Pedro (Badajoz). Ulice są upalne, temperatura 38 stopni w upalnym czerwcu. Nikt nie odważy się zostać na zewnątrz na dłużej: od domu do baru i z powrotem, w poszukiwaniu klimatyzacji. Juan Grande (26 lat, gitara i instrumenty klawiszowe), ten z blizną, urodził się i wychował w tej gminie Estremadury; Víctor Arroba (24 lata, bas i instrumenty klawiszowe); i Carlos Canelada (22 lata, wokal, gitara i główny kompozytor). Ci trzej młodzi mężczyźni, na czele Sanguijuelas del Guadiana, grają w historii wykraczającej poza muzykę i opowiadającej o wiejskiej odporności i żywotnym, kreatywnym połączeniu od korzeni. Debiutancki album tria opowiada chronologiczną historię, która jest w rzeczywistości transcendentalną podróżą tych dzieciaków ze wsi do miasta i z powrotem. Podróż przypominającą podróż wielu Hiszpanów po traumie pandemii. Ale co w nich wyjątkowego, to to, że zrobili to w wieku dwudziestu kilku lat i stworzyli genialną ścieżkę dźwiękową. Są młodą hiszpańską grupą popowo-rockową chwili, rozchwytywaną na festiwalach, z doskonałymi recenzjami swojego pierwszego albumu i na drodze do 100 koncertów w ciągu 12 miesięcy. Ich przypadek przypomina to, czego doświadczyła Alcalá Norte zaledwie rok temu.

Juan, Víctor i Carlos są dziś bohaterami w Casas de Don Pedro, położonym w tzw. regionie Estremadura Syberyjska, pseudonim, którego pochodzenie pozwala na kilka wersji. Ta oferowana przez grupę wydaje się być najbardziej powszechnie akceptowana: „Obszar ten ma podobieństwa do Syberii w Rosji: niezaludniony, z ekstremalną pogodą, niewielkimi zasobami, oddalony od wszystkiego i trudno dostępny transportem. Należymy do prowincji Badajoz, ale miasto Badajoz jest oddalone o 150 kilometrów. Jest tylko jeden autobus, który nas tam zabiera i zatrzymuje się w każdym mieście. Dotarcie tam zajmuje cztery godziny, prawie tyle samo, co autobus jadący do Madrytu”.

Juan i Carlos na koncercie Sanguijuelas del Guadiana w maju ubiegłego roku na festiwalu Womad w Cáceres. Za nimi Manu Oliva, perkusista, który towarzyszy im w trasie.
Juan i Carlos na koncercie Sanguijuelas del Guadiana w maju ubiegłego roku na festiwalu Womad w Cáceres. Za nimi Manu Oliva, perkusista, który towarzyszy im w trasie. HARA AMORÓS

Revolá (wydana w maju 2025 r.), tytuł pierwszego albumu tria, składa się z trzech części: Jaribe, potocznego określenia używanego w tym regionie na określenie psotnej osoby, trudnej do kontrolowania, „jakbyśmy dorastali na wsi: dzicy, wolni”; Barrunte, od barruntar, „kiedy jesteś nastolatkiem i zaczynasz zdawać sobie sprawę, że będziesz musiał opuścić wioskę, aby rozwijać się zawodowo”; De vuelta a las capitales, „moment, w którym przeprowadzasz się do dużego miasta, aby zarabiać na życie i wracać co poniedziałek po spędzeniu weekendu na wsi”. Przeszli przez ten proces. Po barrunte trójka zdecydowała się na przeprowadzkę na studia: Víctor zapisał się na Administrację Biznesową (ADE) w Cáceres, a Juan i Carlos wybrali Produkcję Audiowizualną i Muzyczną w Madrycie. „Mieszkałem na Avenida de América w pokoju, w którym ledwo mieściła się jedna osoba: malutkim i ze ścianami pokrytymi brudem” — mówi Carlos o swoich doświadczeniach w Madrycie. „Poszedłem tam myśląc, że to wspólne mieszkanie i że mam współlokatorów. Ale oni wynajmowali pokoje na godziny. Jedna osoba przychodziła, druga wychodziła… codziennie inni ludzie. Chyba mieszkałem w burdelu. Zapłaciłem 500 euro i za te pieniądze mam tu dom burmistrza [śmiech]. A na dodatek zostawiają pełną lodówkę”.

Przyznają, że również podobała im się stolica, szczególnie życie nocne. „Ponieważ dom był w rozsypce, cały dzień byliśmy na ulicy”. Cztery lata później, kiedy Juan i Carlos otrzymali ofertę pracy (jako technicy w RTVE), pewnego dnia usiedli w barze, porozmawiali i podjęli decyzję . „W Madrycie wynajęcie sali prób było niesamowicie drogie; dotarcie gdziekolwiek zajmuje godzinę; wracasz do domu, zaczynasz grać na gitarze, a sąsiad opieprza cię za hałas… We wsi masz spokój i ciszę, swobodę poruszania się… Stolica wydawała nam się chaosem i szaleństwem, tysiącem rzeczy dziejących się naraz z dużą prędkością. To był ogromny szok dla trójki dzieciaków z małego miasteczka. Kiedy pierwszy raz byliśmy w Madrycie, to było jak: „Kurczę, co to jest?”” Kontynuują: „To było jak: świetnie się bawię, ale poza tym, co… Ponieważ wiedzieliśmy, że chcemy tworzyć muzykę, ale nie chcieliśmy. Madryt uniemożliwiał nam wspólne komponowanie. Emocjonalnie potrzebowaliśmy być na wsi, aby tworzyć”.

Zespół wita publiczność na zakończenie tegorocznego koncertu w Womad Cáceres.
Grupa witająca publiczność na zakończenie koncertu podczas tegorocznego Womad Cáceres. Hara Amorós

Miejsce prób Sanguijuelas w Casas de Don Pedro to stara wiejska dyskoteka La Nota, która została zamknięta trzy lata temu z powodu braku klientów. Znajduje się naprzeciwko kościoła, do którego uczęszczali w każdą niedzielę, aż do 14. roku życia. Po wejściu do La Nota, rodzaju jaskini, unosi się gęsty zapach mieszanki alkoholu i tytoniu. Miejsce jest przestronne, z dwoma barami, schodami... Luksus dla każdego zespołu w Madrycie, Barcelonie lub Walencji. Trio płaci tylko 180 euro miesięcznie. Teledyski do ich piosenek zostały nakręcone we wsi, przy użyciu pożyczonych traktorów i rekwizytów stąd i stamtąd. To zbiorowy wysiłek ze wsi, zorganizowany za niską cenę, której nie można znaleźć w mieście.

Kluczowym graczem w rozwoju tria jest Jorge González, członek Vetusta Morla i szef wytwórni Infarto Records, gdzie trio nagrywa. „Myślę, że od lat 2000. przeżywamy kryzys tożsamości w hiszpańskim rocku” — wspomina González kilka dni później. „Po Extremoduro, Platero y Tú, Marea... nie widziałem nic. Szukałem młodych ludzi, którzy byli w tym stylu. Dali mi demo Sanguijuelas i pomyślałem: „Wow, to wykracza daleko poza to, czego szukałem”. Rzeczywiście: rodowici mieszkańcy Extremadury nie trzymają się tylko tych rockowych odniesień; w ich utworach pojawiają się również elementy Estopa, Los Chunguitos, Tame Impala, Dellafuente, Daft Punk, wczesnego flamenco, mechanicznych dźwięków elektronicznych i autotune. „I teksty, które dla mnie są niemal najważniejsze” – zauważa González, który jest także menadżerem tria.

Carlos odpowiada za większość tekstów, oprócz ich śpiewania. Przyznaje ze wstydem, że nigdy w życiu nie przeczytał książki (pamiętaj: 22 lata). „Próbuję, ale nie potrafię. Dali mi powieść Robe Iniesty [El viaje íntimo de la locura] i prawdopodobnie jest bardzo dobra, ale przebrnąłem tylko przez pierwsze kilka stron. Mam problemy z koncentracją”. Pomimo jego ograniczonego doświadczenia w czytaniu, teksty pisane przez Carlosa posiadają magiczną zdolność opisywania scen i sytuacji. „Lata szybko mijają, a pośpiech wysusza kwiaty, czasami czas nie daje nam żadnego ostrzeżenia, w barach jest nas prawie zawsze mniej” – śpiewa w Septiembre, jednej z najlepszych piosenek Revolá. „Słucham dużo flamenco i opieram swoje pisanie na tym obrazowaniu, szczególnie brzmieniu słów. Interesuje mnie zwięzłość: wyrażanie wielu rzeczy jednym słowem. Szukam słów, które zabierają cię w różne miejsca. Słowo przychodzi mi do głowy i na tej podstawie wyobrażam sobie sytuację, w której chcę umieścić scenę. Nie mam pojęcia o pisaniu prozą ani poezją. To, co czuję, wychodzi takie, jakie jest” – wyjaśnia z pewnością siebie.

Sanguijuelas nie idealizuje życia w miasteczku, które opiera się na rolnictwie i hodowli zwierząt. Oto jej ocena: „Zimy są najgorsze na świecie. Wychodzisz i nawet nie widzisz kotów. Ludzie, którzy nie mają nic do roboty w miasteczku, źle kończą. Apatia cię zżera”. Podobnie jak radna ds. kultury (PSOE) Casas de Don Pedro, Celia Ponce, w podobnym wieku (24): „Trudno tu żyć, szczególnie młodym ludziom. Ja sama musiałam pojechać do Cáceres, żeby studiować [kryminologię]. Wróciłam i teraz staramy się oferować możliwości spędzania wolnego czasu i zajęcia kulturalne, aby zatrzymać młodych ludzi”. Ponce szacuje, że spośród 1300 zarejestrowanych mieszkańców będzie około 300 osób poniżej 30. roku życia. Radny analizuje sukces tria: „Umieścili miasto na mapie. Pewnego dnia byłem w Cáceres, ktoś zapytał mnie, skąd jestem, a oni odpowiedzieli: „Wow, stamtąd pochodzi Sanguijuelas”. Byłem w tej samej klasie co Víctor. A teraz spójrz na nich. Na albumie opowiedzieli historię o tym, czego my, młodzi ludzie, doświadczamy w wiejskim środowisku. Ale nie tylko w Casas de San Pedro: w każdym małym miasteczku w Hiszpanii”.

Jest godzina 18:00, a chodniki w mieście wciąż płoną. Juan, Carlos i Víctor jadą do następnego baru. Jutro jest piątek i muszą wskoczyć do furgonetki na kolejny weekend koncertów. Scena, w której trójka z nich idzie przez teren, który tak dobrze znają, mogłaby zostać uchwycona w ich piosence „ La Brecha”, w której mówią: „Nie ma ulicy w mieście, która pozostałaby nieoddeptana”.

EL PAÍS

EL PAÍS

Podobne wiadomości

Wszystkie wiadomości
Animated ArrowAnimated ArrowAnimated Arrow