Relacja zza zmieniających się linii frontu wojny domowej w Mjanmie

Pewnego dnia Mai Rupa podróżuje po swoim rodzinnym stanie Szan we wschodniej Mjanmie, dokumentując skutki wojny.
Jako dziennikarz wideo pracujący dla internetowego serwisu informacyjnego Shwe Phee Myay podróżuje do odległych miasteczek i wiosek, zbierając materiały filmowe i przeprowadzając wywiady na różne tematy: od aktualności z bitew po sytuację cywilów żyjących na terenach objętych wojną.
Jego praca jest pełna ryzyka. Drogi są usiane minami lądowymi, a czasami musi się kryć przed bombardowaniami lotniczymi i ostrzałem artyleryjskim.
„Widziałam niezliczoną ilość rannych i zabitych cywilów na moich oczach” – powiedziała Mai Rupa.
„Te rozdzierające serce doświadczenia głęboko mnie poruszyły” – powiedział w wywiadzie dla Al-Dżaziry – „czasami prowadząc do poważnego cierpienia emocjonalnego”.
Mai Rupa jest jedną z nielicznych odważnych, niezależnych dziennikarek, które wciąż relacjonują wydarzenia w Mjanmie, gdzie wojskowy zamach stanu w 2021 r. przerwał kruchą transformację kraju w kierunku demokracji i zniszczył wolność mediów.
Podobnie jak jego koledzy z Shwe Phee Myay – nazwa ta nawiązuje do bogatej historii uprawy herbaty w stanie Szan – Mai Rupa woli posługiwać się pseudonimem ze względu na ryzyko publicznego identyfikowania się jako reporter pracujący dla jednej z ostatnich niezależnych redakcji medialnych, które wciąż działają w kraju.
Większość dziennikarzy uciekła z Myanmaru po przejęciu władzy przez wojsko i rozwijającej się wojnie domowej. Niektórzy kontynuują swoją działalność, odbywając podróże transgraniczne z baz roboczych w sąsiedniej Tajlandii i Indiach.
Jednak pracownicy Shwe Phee Myay – birmańskojęzycznej gazety, której korzenie sięgają społeczności etnicznej Taang ze stanu Szan – nadal relacjonują wydarzenia z terenu, opisując region Myanmaru, w którym od dziesięcioleci kilka etnicznych grup zbrojnych walczy z wojskiem, a czasami dochodzi między nimi do starć.

Po tym, jak wojsko Myanmaru przeprowadziło zamach stanu w lutym 2021 r., dziennikarze Shwe Phee Myay stanęli w obliczu nowych zagrożeń.
W marcu tego roku dwóm reporterom z tego wydawnictwa cudem udało się uniknąć aresztowania podczas relacjonowania protestów prodemokratycznych. Kiedy dwa miesiące później żołnierze i policja wkroczyli do ich biura w stolicy stanu Szan, Lashio, cały zespół już się ukrył.
We wrześniu wojsko aresztowało reporterkę wideo organizacji, Lway M Phuong, za podżeganie i rozpowszechnianie „fałszywych wiadomości”. Odsiedziała prawie dwa lata w więzieniu. Reszta 10-osobowego zespołu Shwe Phee Myay rozproszyła się po jej aresztowaniu, które nastąpiło w trakcie szerszych represji wobec mediów przez wojsko Myanmaru.
Rozproszeni po północnym stanie Szan na wschodzie kraju, zespół informacyjny początkowo zmagał się z kontynuowaniem swojej pracy. Postanowili unikać obszarów miejskich, gdzie mogliby spotkać wojsko. Każdy dzień był walką o kontynuowanie relacjonowania.
„Nie mogliśmy podróżować głównymi drogami, mogliśmy poruszać się jedynie drogami bocznymi” – opowiadał Hlar Nyiem, asystent redaktora w Shwe Phee Myay.
„Czasami traciliśmy cztery lub pięć dni roboczych w tygodniu” – powiedziała.

Mimo niebezpieczeństw reporterzy Shwe Phee Myay kontynuowali swoją tajną pracę, aby informować opinię publiczną.
Kiedy 28 marca centralną Mjanmę nawiedziło trzęsienie ziemi o magnitudzie 7,7, w którym zginęło ponad 3800 osób , dziennikarze Shwe Phee Myay należeli do nielicznych osób, którym udało się udokumentować skutki tego zdarzenia z wnętrza kraju.
Wojsko uniemożliwiło większości mediom międzynarodowym dostęp do terenów dotkniętych trzęsieniem ziemi, powołując się na trudności z podróżowaniem i zakwaterowaniem. Nieliczni lokalni reporterzy, którzy nadal pracowali w tajemnicy w kraju, podejmowali duże ryzyko, aby przekazać informacje światu zewnętrznemu.
„Ci dziennikarze nadal ujawniają prawdę i sprawiają, że głosy ludzi, które reżim wojskowy za wszelką cenę chce uciszyć”, powiedziała Thu Thu Aung, badaczka polityki publicznej na Uniwersytecie Oksfordzkim, która przeprowadziła badania na temat sytuacji medialnej w Mjanmie po zamachu stanu.

Oprócz wojny domowej i gróźb ze strony reżimu wojskowego Myanmaru, dziennikarze Myanmaru stanęli w obliczu nowego zagrożenia.
W styczniu administracja prezydenta USA Donalda Trumpa i Departament Efektywności Rządowej (DOGE) jego powiernika miliardera Elona Muska rozpoczęli likwidację Agencji Stanów Zjednoczonych ds. Rozwoju Międzynarodowego (USAID).
Według organizacji działającej na rzecz praw dziennikarskich Reporterzy bez Granic USAID przeznaczył ponad 268 mln dolarów na wsparcie niezależnych mediów i swobodnego przepływu informacji w ponad 30 krajach na całym świecie – od Ukrainy po Mjanmę.
W lutym The Guardian poinformował o zamrożeniu funduszy USAID, co doprowadziło do „kryzysu egzystencjalnego” dla dziennikarzy przebywających na wygnaniu w Mjanmie, działających w mieście Mae Sot, na granicy kraju z Tajlandią.
Sytuacja pogorszyła się jeszcze bardziej w połowie marca, kiedy Biały Dom ogłosił plany, aby Agencja ds. Mediów Globalnych USA (USAGM) ograniczyła działalność do niezbędnego minimum. USAGM nadzoruje między innymi Voice of America i Radio Free Asia, które były wiodącymi dostawcami wiadomości o Myanmarze.
W zeszłym tygodniu RFA ogłosiła, że zwalnia 90 procent personelu i zaprzestaje produkcji wiadomości w językach tybetańskim, birmańskim, ujgurskim i laotańskim. VOA stanęła w obliczu podobnej sytuacji.
Tin Tin Nyo, dyrektor zarządzający Burma News International, sieci 16 lokalnych, niezależnych organizacji medialnych z siedzibą w Mjanmie i poza nią, powiedział, że utrata birmańskojęzycznych serwisów informacyjnych świadczonych przez VOA i RFA stworzyła „niepokojącą próżnię informacyjną”.
Tin Tin Nyo powiedział, że niezależny sektor medialny Myanmaru jest w dużej mierze zależny od pomocy międzynarodowej, której poziom już zaczął się zmniejszać.
Jak dodała, wiele lokalnych agencji informacyjnych w Mjanmie „już miało problemy z dalszym dostarczaniem rzetelnych informacji” w wyniku cięć finansowania USAID wprowadzonych przez Trumpa i przeprowadzonych przez DOGE Muska.
Niektóre organizacje zwolniły pracowników, ograniczyły program lub zawiesiły działalność.
„Zmniejszenie liczby niezależnych mediów zmniejszyło ich zdolność do monitorowania [fałszywych] narracji, wczesnego ostrzegania i przeciwdziałania propagandzie, co ostatecznie osłabiło ruch prodemokratyczny” – powiedział Tin Tin Nyo.
„Jeśli niezależne media nie zaczną dostarczać wiadomości, decydenci na całym świecie nie będą świadomi rzeczywistej sytuacji w Mjanmie” – dodała.
„Ciągły strach przed aresztowaniem, a nawet śmiercią”Obecnie w Myanmarze uwięzionych jest 35 dziennikarzy, co według Komitetu Ochrony Dziennikarzy sprawia, że jest to trzeci kraj na świecie pod względem liczby dziennikarzy przetrzymywanych w więzieniach, po Chinach i Izraelu.
W Indeksie Wolności Prasy organizacji Reporterzy bez Granic kraj ten zajmuje 169. miejsce na 180 krajów.
„Dziennikarze pracujący w terenie muszą żyć w ciągłym strachu przed aresztowaniem, a nawet śmiercią” – powiedział Tin Tin Nyo.
„Junta wojskowa traktuje media i dziennikarzy jak przestępców, celowo atakując ich, aby utrudnić dostęp do informacji”.

Pomimo niebezpieczeństw Shwe Phee Myay nadal publikuje wiadomości o wydarzeniach w Mjanmie.
Mając milion obserwujących na Facebooku – platformie cyfrowej, na której większość mieszkańców Myanmaru czerpie informacje – relacjonowanie wydarzeń przez Shwe Phee Myay stało się jeszcze ważniejsze od czasu wojskowego zamachu stanu w 2021 r. i zaostrzającej się wojny domowej.
Założona w 2019 roku w Lashio, Shwe Phee Myay była jedną z kilkudziesięciu niezależnych redakcji, które powstały w Mjanmie w trakcie trwającego dziesięć lat procesu otwierania się na politykę kraju. Rozpoczął się on w 2011 roku, kiedy kraj wyszedł z półwiecza względnej izolacji międzynarodowej pod autorytarnymi rządami wojskowymi.
Cenzura przed publikacją zakończyła się w 2012 r. w ramach szerszego zestawu reform politycznych, gdy wojsko zgodziło się na większą swobodę polityczną. Dziennikarze, którzy żyli i pracowali na wygnaniu dla takich mediów jak Democratic Voice of Burma, The Irrawaddy i Mizzima News, zaczęli ostrożnie wracać do domu.
Jednakże rodząca się wolność prasy w kraju została wystawiona na próbę podczas rządów Narodowej Ligi na rzecz Demokracji Aung San Suu Kyi, która doszła do władzy w 2016 r. w wyniku reform politycznych przeprowadzonych przez armię.
Rząd Aung San Suu Kyi uwięził dziennikarzy i zablokował niezależnym mediom dostęp do politycznie wrażliwych obszarów, w tym do stanu Rakhine, gdzie wojsko przeprowadziło brutalną kampanię czystek etnicznych wobec społeczności Rohingya, za co obecnie grozi mu międzynarodowe oskarżenie o ludobójstwo.
Jednak sytuacja niezależnych dziennikarzy dramatycznie się pogorszyła po zamachu stanu w 2021 r. Gdy wojsko brutalnie stłumiło pokojowe protesty przeciwko przejęciu władzy przez generałów, ograniczyło internet, cofnęło licencje mediom i aresztowało dziesiątki dziennikarzy. Ta przemoc wywołała zbrojne powstanie w całym Myanmarze.
„Jeśli przestaniemy, kto będzie dalej zajmował się tymi problemami?”Shwe Phee Myay krótko zastanawiała się nad przeprowadzką do Tajlandii, gdyż sytuacja pogorszyła się po zamachu stanu, jednak osoby zarządzające portalem informacyjnym postanowiły pozostać w kraju.
„Naszą wolą było pozostanie na własnej ziemi” – powiedziała Mai Naw Dang, która do niedawna pełniła funkcję redaktorki tłumaczeń z języka birmańskiego na angielski.
„Naszym zdaniem, aby zebrać wiadomości i nagrać materiał filmowy, musieliśmy tu być”.
W październiku 2023 r. ich działalność nabrała nowego tempa, gdy sojusz etnicznych organizacji zbrojnych przeprowadził niespodziewany atak na placówki wojskowe w stanie Szan w pobliżu granicy z Chinami.
Ofensywa oznaczała poważną eskalację konfliktu w Myanmarze; wojsko, które w rezultacie straciło znaczne terytorium, odpowiedziało atakami lotniczymi, amunicją kasetową i ostrzałem. W ciągu dwóch miesięcy ponad 500 000 osób zostało przesiedlonych z powodu walk.
Ponieważ niewielu zewnętrznych dziennikarzy miało dostęp do północnej części stanu Szan, Shwe Phee Myay znajdowała się w wyjątkowej sytuacji, aby relacjonować kryzys.
Następnie, w styczniu tego roku, Shwe Phee Myay otrzymała powiadomienie, że zatwierdzone w listopadzie środki USAID nie będą już wypłacane, w związku z czym organizacja ograniczyła działalność reporterską, odwołała szkolenia i ograniczyła produkcję materiałów wideo.
„Podejmujemy ryzyko, aby relacjonować, jak wojna wpływa na ludzi, ale nasze wysiłki wydają się nie być dostrzegane” – powiedziała redaktor naczelna Mai Rukaw.
„Mimo że dysponujemy silną bazą kadrową na miejscu, stajemy przed poważnymi wyzwaniami w zakresie zabezpieczenia funduszy na kontynuację naszej działalności”.
Podczas spotkań pracowniczych Mai Rukaw poruszył ze swoimi kolegami kwestię zamknięcia Shwe Phee Myay.
Ich reakcją, jak powiedział, było kontynuowanie działalności, nawet jeśli skończą się pieniądze.
„Zawsze zadajemy sobie pytanie: jeśli przestaniemy, kto będzie kontynuował rozwiązywanie tych problemów?” – powiedział.
„To pytanie pozwala nam iść naprzód”.
Al Jazeera