Wybierz język

Polish

Down Icon

Wybierz kraj

England

Down Icon

Nasze chore, chwiejne, upadające imperium atakuje

Nasze chore, chwiejne, upadające imperium atakuje

Jako emerytowany oficer Sił Powietrznych USA, głęboko wierzę w cywilną kontrolę nad naszą armią. Ten kraj powinien być państwem prawa – a nie partykularnych interesów, oligarchów czy królów. Zanim nasze siły zbrojne pójdą do boju, Kongres powinien zawsze wypowiadać wojnę w imieniu ludu. Nasze wojsko powinno być siłą obywateli-żołnierzy, a nie odizolowaną kastą kierującą się etosem wojownika . A przede wszystkim Stany Zjednoczone powinny być republiką rządzoną prawem i kształtowaną przez zdrowe wartości moralne, a nie napędzanym chciwością imperium napędzanym militaryzmem.

A jednak, kiedy wyrażam takie poglądy, czuję się, jakbym kurczowo trzymał się wiary we wróżkę zębową, Zająca Wielkanocnego i Świętego Mikołaja. Myślenie w ten sposób wydaje się idealistyczne, naiwne, a nawet bolesne. Tak, służyłem temu krajowi w mundurze przez 20 lat, a teraz, w epoce Donalda Trumpa, kraj ten, o ile wiem, całkowicie stracił swój kierunek. Upadek zaczął się tak dawno temu – najwyraźniej od katastrofalnej wojny w Wietnamie w latach 60. i 70. XX wieku, choć tak naprawdę imperialne pragnienia tego kraju sięgają czasów sprzed wojny amerykańsko-hiszpańskiej z 1898 roku, sięgając czasów bezmyślnego tłumienia rdzennej ludności, będącego częścią jego powstania i ekspansji.

Rzut oka na historię Stanów Zjednoczonych ujawnia ogromne okrucieństwa: wysiedlenia i mordowanie rdzennych Amerykanów, niewolnictwo i nazbyt wiele imperialnych nieszczęść za granicą. Wiedziałem o tych realiach, kiedy wstąpiłem do wojska w 1985 roku, pod koniec zimnej wojny. Pomimo swoich wad, wierzyłem wtedy, że ten kraj jest bardziej oddany wolności niż Związek Radziecki. Nadal mogliśmy powoływać się na pewien autorytet moralny jako przywódcy tego, co wówczas nazywaliśmy „wolnym światem”, niezależnie od tego, jak bardzo nasze działania były niepełne czy niedoskonałe.

Jednakże ten autorytet moralny już zniknął. Przywódcy USA w pełni popierają i bez skrupułów służą trwającemu ludobójstwu na narodzie palestyńskim w Strefie Gazy. Sprzedają broń niemal każdemu wyobrażalnemu reżimowi, niezależnie od łamania praw człowieka. Prowadzą wojnę bez zgody Kongresu — niedawny 12-dniowy atak na Iran jest tylko najnowszym przykładem. (Druga administracja Trumpa przeprowadziła w ciągu pierwszych pięciu miesięcy niemal tyle samo nalotów, zwłaszcza w Jemenie i Somalii, co administracja Bidena w ciągu czterech lat). Ci sami przywódcy wykonali świetną robotę, demontując Amerykę, której myślałem, że służyłem, kiedy składałem tę przysięgę i zakładałem kraty podporucznika cztery dekady temu. Ta Ameryka — zakładając, że kiedykolwiek istniała — może teraz zniknąć na zawsze.

FUBAR: Republika w ruinie

Zamiast funkcjonującej republiki, jesteśmy słabnącym, chwiejnym, a może wręcz upadającym imperium. Z entuzjazmem przyjmujemy wojnę, gloryfikujemy wojowników i czerpiemy ogromne zyski z globalnego handlu bronią, bez względu na ofiary cywilne, w tym dziesiątki tysięcy zabitych i rannych dzieci w Strefie Gazy, które są jednymi z ostatnich ofiar bomb, pocisków i pocisków wyprodukowanych przez USA.

Moi współobywatele, Ameryka to FUBAR (terminpochodzący z czasów II wojny światowej). Nie jesteśmy wcale tymi, za których się podajemy. Zamiast sprawnie funkcjonującej republiki, jesteśmy słabnącym, chwiejnym, a może wręcz upadającym imperium. Z entuzjazmem przyjmujemy wojnę, gloryfikujemy wojowników i czerpiemy ogromne zyski z globalnego handlu bronią, bez względu na ofiary cywilne, w tym dziesiątki tysięcy zabitych i rannych dzieci w Strefie Gazy, które należą do najnowszych ofiar bomb, kul i pocisków wyprodukowanych przez USA .

Wszędzie widać oznaki rozkładu moralnego. Nasz prezydent, który chciałby być znany ze swoich cięć budżetowych, mimo to z entuzjazmem świętuje rekordowy bilion dolarów budżetu wojennego. Nasz sekretarz obrony z radością promuje etos wojownika. Kongres niemal jednogłośnie popiera lub przyzwala na zniszczenie Gazy. Obrazy z regionu przypominają zbombardowany Stalingrad w 1942 roku lub Berlin w 1945 roku. Tymczasem od ponad dwóch dekad amerykańscy przywódcy twierdzą, że prowadzą skuteczną globalną „wojnę z terroryzmem”, jednocześnie podsycając terror na całym świecie. Po co im cała ta amerykańska broń – do szerzenia pokoju?

Moja żona i ja radzimy sobie dzięki czarnemu humorowi. Oglądamy wiadomości o cięciach w Medicaid , chorych psychicznie na ulicach i rozpadającej się infrastrukturze i żartujemy: „Ale Bibi [Netanjahu] potrzebuje bomb. Albo Ukraina. Albo Pentagon potrzebuje więcej broni nuklearnej”. Dlatego Amerykanie nie mogą mieć takich fajnych rzeczy jak opieka zdrowotna. Dlatego zbyt wielu z nas jest bezdomnych, zadłużonych, bezrobotnych i zdesperowanych. W 1967 roku — tak, to prawie 60 lat temu! — pastor dr Martin Luther King Jr. ostrzegał dokładnie przed tym : zbliżającą się duchową śmiercią Ameryki przez militaryzm (pogłębiony przez skrajny materializm i rasizm). Ta śmierć jest widocznie tutaj i teraz.

Waszyngton nie jest nawet w najmniejszym stopniu oddany idei „ pokoju przez siłę ”, banalnemu hasłu lansowanemu przez administrację Trumpa i niezamierzonemu echu dystopijnego hasła George’a Orwella „wojna to pokój”. Zamiast tego opowiada się za tym, co uchodzi za dominację poprzez kolosalne wydatki wojskowe i nieustanną wojnę. I powiedzmy sobie szczerze, ta wojenna ścieżka może zakończyć się upadkiem amerykańskiego eksperymentu.

Przeciętność naszych generałów

W dobie narastającego autorytaryzmu i masowej inwigilacji, być może Stany Zjednoczone mają szczęście, że ich generałowie są, ogólnie rzecz biorąc, tak kompletnie pozbawieni natchnienia. Dzisiejsze amerykańskie wojsko nie jest otwarte na kapryśne i błyskotliwe talenty Napoleona czy Cezara. Przynajmniej nie w swoich najwyższych szeregach.

Trudno wymienić jednego prawdziwie wielkiego amerykańskiego generała lub admirała od czasów II wojny światowej. Wojna ta wydała na świat takie nazwiska jak George C. Marshall, Dwight D. Eisenhower, George S. Patton i Chester W. Nimitz. Natomiast niedawni amerykańscy generałowie – Norman Schwarzkopf i Colin Powell, znani z operacji „Pustynna Burza”, Tommy Franks w Iraku w 2003 roku, David Petraeus i Stanley McChrystal z „kruchych” i „odwracalnych” „porażek” w Iraku i Afganistanie – pozostawili po sobie jedynie dziedzictwo doskonałości czy moralnego przywództwa, nie mówiąc już o zdecydowanym zwycięstwie. W najlepszym razie byli ledwie kompetentni; w najgorszym – moralnie skompromitowani i niebezpiecznie zwiedzeni.

Zauważcie, że to nie jest krytyka szeregowych żołnierzy tego kraju. Młodzi Amerykanie, z którymi służyłem, nie wykazywali się brakiem odwagi. To nie była ich wina, że wojny, w których się znaleźli, były nieudane i źle zarządzane. Minęło dwadzieścia lat, odkąd służyłem u boku tych młodych żołnierzy, promieniejących dumą i determinacją w swoim poświęceniu, idealizmie, zaangażowaniu w przysięgę służby. Wielu zapłaciło wysoką cenę w kończynach, umysłach lub życiu. Zbyt często byli lwami prowadzonymi przez osły , by zapożyczyć zwrot kiedyś użyty do opisania nieudolnego i bezdusznego brytyjskiego dowództwa podczas I wojny światowej w krwawych bitwach, takich jak nad Sommą (1916) i Passchendaele (1917).

Dziś obawiam się, że amerykańskie lwy mogą prędzej czy później wpaść w jeszcze głębszą katastrofę – tym razem prawdopodobnie w wojnę z Chinami. Każdy konflikt z Chinami prawdopodobnie dorównałby, jeśli nie przewyższyłby, katastrofom wywołanym przez I wojnę światową . Najlepsza armia świata , którą prezydenci USA wmawiają nam od ataków z 11 września 2001 roku, jest o krok od zaangażowania się w taką właśnie wojnę w Azji, przez osły pokroju Donalda Trumpa i sekretarza obrony Pete'a Hegsetha.

A po co? Często wspomina się o Tajwanie, ale prawdziwym powodem jest niewątpliwie chęć utrzymania imperialnej hegemonii w służbie interesów korporacyjnych. Wojna, jak napisał generał Smedley Butler w 1935 roku po przejściu na emeryturę, jest rzeczywiście oszustwem , z którego bogaci sami się zwalniają (z wyjątkiem czerpania z niego zysków).

Katastrofalny konflikt z Chinami, prawdopodobnie kończący się porażką USA (lub globalną), mógłby doprowadzić do powtórki jeszcze bardziej ekstremalnej wersji kampanii Trumpa „Make America Great Again”, wzmocnionej i zintensyfikowanej upokorzeniem i urazą. Z popiołów tej potencjalnej porażki mógłby wyłonić się amerykański Napoleon lub Cezar (a przynajmniej jego potencjalny naśladowca), by zadać ostateczny cios resztkom naszej demokracji i wolności.

Unikanie kolosalnego aktu głupoty

Wojna z Chinami oczywiście nie jest nieunikniona, ale obecna postawa Ameryki sprawia, że jest ona bardziej prawdopodobna. Cła Trumpa, jego bombastyczna retoryka i intensywne ćwiczenia wojskowe tego kraju na Pacyfiku przyczyniają się do wzrostu napięć, a nie do deeskalacji i zbliżenia.

Podczas gdy ten kraj inwestuje w wojnę i jeszcze więcej wojny, Chiny inwestują w infrastrukturę i handel, stając się tym samym, czym kiedyś były Stany Zjednoczone: niezastąpionym koniem roboczym świata. Wraz z ekspansją 10 krajów BRICS , w tym Chin, i coraz większym podziałem globalnej potęgi, uzależnienie tego kraju od dominacji militarnej może doprowadzić go do gwałtownego ataku. Z coraz większymi inwestycjami w potężny militarny młot bojowy, impulsywni przywódcy, tacy jak Trump i Hegseth, mogą postrzegać Chiny jako kolejny gwóźdź do wbicia. Byłby to oczywiście kolosalny akt szaleństwa, choć z pewnością nie pierwszy w historii.

A skoro już o głupocie mowa, to armia USA, tak jak jest skonfigurowana dzisiaj, jest zadziwiająco podobna do sił, do których dołączyłem w 1985 roku. Nadal nacisk kładziony jest na ultra-drogie systemy uzbrojenia, w tym na wątpliwym myśliwcu odrzutowym F-35 , niepotrzebnym bombowcu B-21 Raider , eskalacyjnym międzykontynentalnym pocisku balistycznym Sentinel i prawdziwie fantastycznym systemie obrony przeciwrakietowej Trumpa „ Złota Kopuła ” (upiorna odgrzewana wersja propozycji prezydenta Ronalda Reagana z „Gwiezdnych wojen” z 1983 roku ). Tymczasem inne armie improwizują, zwłaszcza w zakresie taniej technologii dronów (znanych również jako UAS lub bezzałogowe systemy autonomiczne), jak widać w wojnie rosyjsko-ukraińskiej, nowym kluczowym polu prowadzenia wojny, na którym USA znacznie odstawały od Chin .

Chcesz więcej błyskotliwych komentarzy politycznych? Zapisz się na nasz bezpłatny newsletter „Standing Room Only” autorstwa Amandy Marcotte, teraz dostępny również co tydzień na YouTube lub gdziekolwiek słuchasz podcastów .

„Rozwiązaniem” Pentagonu w tym przypadku jest kontynuowanie masowego finansowania systemów uzbrojenia z czasów zimnej wojny, przy jednoczesnym stwarzaniu pozorów otwartości na innowacje, co sugeruje żenujące nagranie wideo przedstawiające Hegsetha spacerującego z dronami. Krótko mówiąc, armia amerykańska jest dobrze przygotowana do prowadzenia poważnej wojny konwencjonalnej z tak przychylnym wrogiem jak Irak w 1991 roku, ale taki scenariusz jest mało prawdopodobny w naszej przyszłości.

Jeśli chodzi o drony i bezzałogowe statki powietrzne, słyszę, jak koła kompleksu militarno-przemysłowego zgrzytają. Zdecentralizowany, tani i elastyczny przemysł chałupniczy prawdopodobnie przekształci się w scentralizowaną, kosztowną i nieelastyczną dojną krowę dla handlarzy śmiercią. Kiedy Pentagon staje w obliczu kryzysu lub niedoboru, odpowiedzią zawsze jest dorzucenie do niego jeszcze większej ilości pieniędzy. Ka-ching!

Rzeczywiście, ostatnie marże zysku głównych wykonawców wojskowych, takich jak Lockheed Martin, Boeing i RTX (dawniej Raytheon), są zdumiewające . Od 11 września akcje Boeinga wzrosły o ponad 400%. Akcje RTX wzrosły o ponad 600%. Lockheed Martin, producent chwiejnego F-35, odnotował wzrost akcji o prawie 1000%. Akcje Northrop Grumman, producenta bombowca B-21 Raider i międzykontynentalnego pocisku balistycznego Sentinel, dwóch filarów amerykańskiej „zmodernizowanej” triady nuklearnej, wzrosły o ponad 1400%. Kto powiedział, że wojna (nawet groźba globalnej wojny nuklearnej) się nie opłaca?

Tymczasem budżet wojenny Pentagonu, rosnący do bezprecedensowego poziomu, był praktycznie odporny na cięcia wynikające z ustawy DOGE. Podczas gdy Elon Musk i jego geniusze szukali oszczędności rzędu kilku miliardów dolarów, likwidując edukację lub tnąc fundusze dla mediów publicznych, takich jak PBS i NPR, Pentagon zyskał około 160 miliardów dolarów nowych uprawnień do wydawania pieniędzy. Jak kiedyś przypomniał nam były prezydent Joe Biden: „Pokaż mi swój budżet, a powiem ci, co cenisz”. Zbyt często amerykańscy przywódcy, niezależnie od tego, co mówili w swoich kampaniach wyborczych, cenili broń i wojny ponad wszystko inne.

Co należy zrobić

Piszę przeciwko wojownikom , żołnierzom i militaryzmowi USA od 2007 roku. I tak, często wydaje się to daremne, ale milczenie oznacza poddanie się podżegającym do wojny głupcom, takim jak Hegseth, senator Tom Cotton , republikanin z Arkansas, i całej tej zgrai oszustów, klaunów, pochlebców, oszustów i fanatyków, którzy zasiadają w administracji Trumpa, a także w dużej części Kongresu. Walka z nimi musi trwać.

Wszyscy przywódcy, zarówno wojskowi, jak i cywilni, muszą pamiętać o swojej przysiędze: Lojalność wobec Konstytucji, a nie wobec kogokolwiek. Nielegalnym rozkazom należy się przeciwstawiać. Kongres musi postawić w stan oskarżenia i odsunąć od władzy prezydenta, który działa niezgodnie z prawem. Musi również odzyskać utracone prawo do wypowiadania wojny. Musi też zaprzestać przyjmowania „legalnych” łapówek od lobbystów/żołnierzy piechoty, którzy zalewają sale Kongresu, sprzedając wpływy za pomocą „wpłat” na kampanię.

Aby powstrzymać tyranię, aby uniknąć katastrofalnej wojny z Chinami (i kto wie, czego jeszcze), Ameryka musi mieć profile odwagi, a nie tchórzostwa . A jednak nawet rozpacz staje się bronią. Jak napisał mi niedawno emerytowany pułkownik i mój przyjaciel: „Nie wiem już, od czego zacząć, Bill. Nie mam nadziei na poprawę”.

I nie myślcie o tej rozpaczy jako o czymś przypadkowym czy przypadkowym. To charakterystyczna cecha obecnego systemu rządów.

Trump i Hegseth nie są wcale tym, co wyobrażali sobie założyciele tego kraju, oddając wojsko pod cywilną kontrolę. Jednak władza ostatecznie należy do ludu (jeśli pamiętamy o naszych obywatelskich obowiązkach). Czyż nie nadszedł najwyższy czas, abyśmy my, Amerykanie, odzyskali nie tylko swoje ideały, ale i odwagę?

W końcu nieliczni niewiele mogą zdziałać bez zgody większości. To od większości (czyli od nas!) zależy odzyskanie i odbudowanie Ameryki.

salon

salon

Podobne wiadomości

Wszystkie wiadomości
Animated ArrowAnimated ArrowAnimated Arrow