Trump pluje na grób Martina Luthera Kinga Jr.

20 stycznia prezydent Donald Trump powrócił do Gabinetu Owalnego z – przynajmniej w myślach – aurą niezwyciężoności. W pełni posłuszny Kongres był kontrolowany przez Republikanów, którzy z kolei byli kontrolowani przez niego. Konserwatywni sędziowie, z których trzech sam mianował, zdominowali Sąd Najwyższy. Pokonana opozycja, Partia Demokratyczna, wydawała się wyraźnie zdezorientowana i słaba.
Trump przez pierwsze 100 dni panowania miażdżył i zastraszał, rządząc za pomocą dyktatorskich dekretów – dekretów wykonawczych – i wymierzając karę na każdym kroku. Czerwone linie demokracji były przekraczane codziennie, a jego zwolennicy MAGA pozostali lojalni, mimo że reszta narodu była zgorzkniała, obserwując, jak niewiele robi, by poprawić sytuację w kraju.
Jednak jego „reorientacja” nigdy nie była tak szeroka ani tak solidna, jak udawał. Na przykład, chociaż zyskał poparcie wśród czarnoskórych wyborców w wyborach w 2024 roku, wzrastając z 8% w 2020 roku do 15%, w ciągu ostatnich sześciu miesięcy nastąpiła drastyczna zmiana w tym poparciu. Według sondażu YouGov , w styczniu 2025 roku dezaprobata Afroamerykanów wobec Trumpa wynosiła około 69%. Do czerwca wzrosła do około 85%. Jednak przez cały ten czas poparcie dla niego wśród Republikanów nadal oscylowało między 88% a 95%.
Potem, oczywiście, nadszedł kryzys Jeffreya Epsteina. Sam Trump rozsiewał teorie spiskowe wokół zmarłego pedofila i jego wspólników na wiecach i w mediach społecznościowych. Zbagatelizował swoją 20-letnią przyjaźń zarówno z Epsteinem, jak i jego dziewczyną (i skazaną za handel dziećmi) Ghislaine Maxwell, która odsiaduje 20-letni wyrok za udział w ich przerażających zbrodniach. Trump, prokurator generalna Pam Bondi i dyrektor FBI Kash Patel twierdzili w pewnym momencie, że posiadają dowody, które ujawniłyby tuszowanie sprawy przez „głębokie państwo”, podczas gdy dziwaczne historie o globalnych siatkach pedofilskich kierowanych przez Demokratów ożywiały MAGA tak samo, jak marzenia Trumpa o „zbudowaniu muru”.
Wierni MAGA czekali na rozwiązanie. Trump jednak znalazł się w pułapce, wiedząc, że jest częścią wszelkich istniejących materiałów i że nie będzie dobrze wyglądał (niezależnie od tego, czy dopuścił się czegoś nielegalnego, czy nie), jeśli akta Epsteina zostaną faktycznie ujawnione. Jego ciągle zmieniające się wymówki wywołały sprzeciw wśród jego własnych wyznawców i skłoniły spanikowanego Trumpa do wyrzucenia wszystkich błyszczących przedmiotów, jakie tylko przyszły mu do głowy, by zmienić temat.
Zwróć uwagę na błyszczący obiekt tam
21 lipca, w ramach swojej kampanii odwracającej uwagę od Epsteina, Trump ujawnił ponad 230 000 stron akt FBI i rządu związanych z zabójstwem pastora dr. Martina Luthera Kinga Jr. 4 kwietnia 1968 roku. Ponad 6000 akt zawiera dokumenty FBI związane z tym zabójstwem, z których większość, według ekspertów, którzy je analizowali, nie jest nowa. Nie obejmują one jednak haniebnych podsłuchów Kinga, których ujawnienie planowane jest na 2027 rok. Oczywiście, Trump nie miał racji ani powodu, aby w tamtym momencie ujawnić te akta.
Prezydent twierdził, że dotrzymuje obietnicy złożonej po powrocie do Białego Domu w styczniu. Kilka dni po objęciu urzędu, 23 stycznia, Trump wydał rozporządzenie wykonawcze nr 14176 z instrukcjami odtajnienia i ujawnienia akt związanych z zabójstwami Kinga, prezydenta Johna F. Kennedy'ego i senatora Roberta F. Kennedy'ego. Była to pozorowana próba transparentności, mająca na celu podsycenie antyfederalistycznych spiskowców w jego elektoracie. Przez dziesięciolecia grupa Amerykanów wierzyła, że zabójstwa te były tuszowane przez rząd . W czasach współczesnych zwolennicy „głębokiego państwa” ze świata MAGA i internetowi ekstremiści rzeczywiście podtrzymują te fantazje.
Martin Luther King III i Bernice King, ocalałe dzieci Kingów, zostali poinformowani o zwolnieniu i sprzeciwili się mu. Wydali następnie oświadczenie , w którym czytamy m.in.: „Chociaż popieramy przejrzystość i historyczną odpowiedzialność, sprzeciwiamy się wszelkim atakom na spuściznę naszego ojca lub próbom jej wykorzystania jako broni do szerzenia fałszu. Zdecydowanie potępiamy wszelkie próby niewłaściwego wykorzystania tych dokumentów w sposób mający na celu podważenie spuścizny naszego ojca i znaczących osiągnięć ruchu”. Bernice później opublikowała w mediach społecznościowych wpis: „A teraz zajmijcie się aktami Epsteina”, dając jasno do zrozumienia, że nie dała się nabrać na bezmyślną grę Trumpa z podstępem. Oczywiście obawy o prywatność i ideologiczny atak na ich ojca i jego spuściznę nie mają większego znaczenia dla Trumpa, który próbuje za wszelką cenę uciec od kryzysu związanego z Epsteinem.
Rodzina Kingów, badacze i zwolennicy spuścizny Martina Luthera Kinga Jr. słusznie obawiają się, że treść tych akt może ponownie rozpalić długą i haniebną historię ataków FBI na nieżyjącego już przywódcę ruchu na rzecz praw obywatelskich. Pod dyktatorskimi rządami ówczesnego dyrektora FBI, J. Edgara Hoovera, agencja bezlitośnie inwigilowała, podsłuchiwała i nękała Kinga i innych czarnoskórych przywódców za jego życia.
To FBI próbowało nakłonić Kinga do popełnienia samobójstwa. To FBI rozesłało do mediów informacje oskarżające Kinga o bycie kontrolowanym przez komunistów… Cel, oczywisty jak słońce, polegał na zniszczeniu jego, jego przywództwa i ruchu.
To FBI próbowało nakłonić Kinga do popełnienia samobójstwa. To FBI rozesłało do mediów informacje oskarżające Kinga o bycie kontrolowanym przez komunistów. To FBI podsycało konflikty i podziały zarówno wśród czarnoskórych aktywistów, jak i między Ruchem Praw Obywatelskich a białymi sojusznikami. Oskarżenia o kobiecość były publikowane w gazetach, aby zawstydzić i zdyskredytować Kinga. Cel, oczywisty jak słońce, był taki, aby zniszczyć jego, jego przywództwo i ruch.
Mówiąc szerzej, program kontrwywiadu FBI Cointelpro , który oficjalnie trwał od 1956 do 1971 roku, miał na celu unicestwienie ruchów na rzecz sprawiedliwości, uczciwości, demokracji, pokoju i integracji w latach 50. i później. Zrujnowano życie wielu osób, a kampanie poniosły porażki w walce o legalne i chronione konstytucyjnie prawa do wolności słowa i protestu. Pomimo ujawnienia licznych przestępstw, ani FBI, ani Hoover nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności za swoje czyny. Hoover zmarł na zawał serca, będąc jeszcze dyrektorem, w maju 1972 roku.
Śledztwa prowadzone przez naukowców, a nawet Kongres, ujawniły szeroki wachlarz nielegalnych i nieetycznych działań rządu federalnego, który dążył do zakłócenia i zniszczenia ruchu na rzecz praw obywatelskich i innych ruchów społecznych tamtego okresu. Minęły jednak dekady, zanim samo FBI złożyło cokolwiek zbliżonego do przeprosin, nie mówiąc już o próbie naprawienia wyrządzonej krzywdy.
Kiedy James Comey objął stanowisko dyrektora FBI w 2013 roku, przyznał się do winy . W swoim przemówieniu inauguracyjnym nazwał traktowanie Kinga przez agencję „nadużyciem i nadużyciem władzy”, co było stosownym (choć wyjątkowo łagodnym) przyznaniem się i naganą za godne pożałowania i przestępcze postępowanie wobec niego i innych działaczy na rzecz sprawiedliwości rasowej i społecznej. Jak zauważyła Amerykańska Unia Swobód Obywatelskich (ACLU) w raporcie „ Uwolnieni i nieodpowiedzialni, niekontrolowane nadużycie władzy przez FBI ”, opublikowanym w tamtym czasie, naruszenia praw przez agencję nadal trwały, szczególnie wobec osób kolorowych, imigrantów i muzułmanów.
Obecny dyrektor FBI – lojalny wobec Trumpa i jego wierny wyznawca, Kash Patel – jest postrzegany jako ktoś zupełnie inny niż zwolennik praw obywatelskich i swobód obywatelskich. Poza tym, że nie ma kwalifikacji do tej pracy, nigdy nie piastował poważnego stanowiska w organach ścigania, jest negacjonistą wyborów i zwolennikiem dążenia Trumpa do zemsty na jego domniemanych wrogach. Zanim został dyrektorem FBI, opublikował własną listę wrogów. Jego nominacja na to stanowisko została potępiona przez ACLU, NAACP, National Organization for Women, Southern Poverty Law Center i wiele innych organizacji walczących o prawa obywatelskie i swobody obywatelskie.
Za zgodą (a właściwie rozkazem) Trumpa, Patel rozpoczął czystkę w FBI z agentów i śledczych, którzy z powodzeniem pracowali nad sprawami dotyczącymi popierającego Trumpa ataku na Kapitol 6 stycznia 2021 roku i innych, które po prostu uznano za niewystarczająco uzasadnione lub niewystarczająco lojalne wobec prezydenta. Jego zadaniem jest zniszczenie biura w ramach fantazji o zemście Trumpa, jednocześnie wykorzystując jego autorytet do celów politycznych. Jeśli w opublikowanych dokumentach Kinga znajdują się informacje, które mogłyby skompromitować FBI, niech tak będzie. Nie ma jednak wątpliwości, że akta Epsteina, które mogłyby postawić Trumpa w trudnej sytuacji, mimo że jego nazwisko podobno zostało w nich usunięte , nigdy nie ujrzą światła dziennego.
Niezależnie od tego, co mogło, a co nie mogło znaleźć się w dokumentach, które Trump upublicznił, trudno uwierzyć, że jego chęć ich upublicznienia miała cokolwiek wspólnego z prawdą i otwartością w sprawie tego, co stało się z Kingiem lub Kennedymi, a nie była próbą odwrócenia uwagi od jego własnej sytuacji. W rzeczywistości Trump w żaden sposób nie skrytykował zwolenników MAGA, którzy w ostatnich latach rozpętali antykingowską burzę . Jego dziki instynkt przetrwania podpowiada mu, że King jest zbyt wielką ikoną, by bezpośrednio go atakować, a okazjonalne cytowanie go jest sposobem, choćby powierzchownym, na zdobycie większego poparcia wśród Afroamerykanów.
Chcesz więcej błyskotliwych komentarzy politycznych? Zapisz się na nasz bezpłatny newsletter „Standing Room Only” autorstwa Amandy Marcotte, teraz dostępny również co tydzień na YouTube lub gdziekolwiek słuchasz podcastów .
Król pod atakiem skrajnej prawicy
Zupełnie inaczej przedstawiała się sytuacja innych znaczących postaci MAGA. W takiej erze antyróżnorodności, równości i integracji (DEI), antyprzebudzeniowej, kochający Trumpa skrajnie prawicowi aktywiści wielokrotnie i zaciekle atakowali Kinga. Typowo, na przykład, w grudniu 2023 roku Charlie Kirk, założyciel skrajnie prawicowej organizacji Turning Point USA (TPUSA), często widywany z Trumpem, upierał się, że reputacja Kinga jest przesadzona i że jest on „ okropny ” i „ nie jest dobrą osobą ”. W szczególności nazwał uchwalenie w 1964 roku Ustawy o prawach obywatelskich (CRA), będącej wynikiem jednej z najważniejszych i definiujących kampanii Kinga oraz gigantycznym krokiem naprzód dla narodu, „ogromnym błędem”. Jego zdaniem CRA ustanowiła „stałą biurokrację typu DEI”, perspektywę, która idealnie pasuje do trwającego blitzkriegu Trumpa przeciwko wszystkim osiągnięciom ruchów na rzecz praw obywatelskich i sprawiedliwości rasowej.
Kirk nie jest zresztą odosobniony. Do jego krucjaty dołączyli inni współpracownicy i sojusznicy TPUSA. Aktywista skrajnej prawicy Blake Neff, współpracownik Kirka, zazwyczaj oskarżał Kinga o to, że nie jest tak naprawdę „pokojowym aktywistą”, lecz w rzeczywistości opowiada się za aktywizmem, który przerodził się w „bardzo brutalną rzecz”. Oczywiście Neff nie przedstawił żadnych dowodów na poparcie tego twierdzenia.
Inny rzecznik TPUSA, Andrew Kolvet, również podsycał tego typu ataki. W e-mailu napisał na przykład: „Istotnym elementem tej fałszywej historii Ameryki jest wyniesienie MLK do rangi świętego, którego cała istota jest nieskazitelna i niepodważalna. Ta uświęcona wersja MLK pozbawia go jego rzeczywistych poglądów i ignoruje jego rzeczywiste działania”.
W przeszłości, podobnie jak wielu konserwatystów, w tym Trump, również oni czasami nadużywali słów Kinga, próbując go zderadykalizować. Kirk nazywał go „bohaterem”, a strona internetowa TPUSA sprzedawała koszulkę z imieniem Kinga i naklejkami z jego słowami: „Niech wolność zabrzmi”. Ale to było dawno temu.
Niektóre osobistości z czarnoskórej organizacji MAGA sprzeciwiły się Kirkowi, w tym pastor Darrell Scott, który nazwał go „ dupkiem ” i „ rasistą ”. Scott był znanym czarnoskórym orędownikiem Trumpa, zwłaszcza podczas jego pierwszej kadencji, i pozostaje mu wierny. Zarzucił Kirkowi, że chce przywrócić w Partii Republikańskiej „postawę białej wyższości”. Scott, oczywiście, od dawna ignorował lub usprawiedliwiał postawę Trumpa o „białej wyższości”.
Konserwatywny prezenter medialny Armstrong Williams, który trzymał się z daleka od Trumpa, również skrytykował Kirka. Zasugerował , aby poczytał więcej o historii Stanów Zjednoczonych i Afroamerykanów.
Jednak potępienie skrajnej prawicy czarnoskórej nie było powszechne. Biskup Aubrey Shines, promotor MAGA z Chicago, oraz Pierre Wilson, dyrektor ds. kontaktów z czarnoskórymi w TPUSA, wystąpili w podcaście Kirka, broniąc jego ataków na Kinga, zapewniając, że Kirk nie jest rasistą i dodając do tego własną jadowitą krytykę. Wilson, na przykład, stwierdził : „Może, po prostu może, nie jest bohaterem, za którego wszyscy go uważali”.
Antykról Trump
Dla Trumpa każda pozytywna wzmianka o Kingu zawsze była pozorna i pozbawiona znaczenia. Teraz jednak liczą się konkretne zasady i prawa, które Trump wprowadził, a które mają na celu wymazanie z powierzchni ziemi wizerunku tego kraju, który kojarzyłby się z Kingiem.
W drugiej kadencji Trumpa, napędzanej jego wszechogarniającym, anty-DEI programem, jego zwolennicy nie muszą już udawać, że Martin Luther King Jr., nawet jeśli jest zniekształcony, zasługuje na pochwałę. Wysiłki prezydenta, by cofnąć XX wiek i obalić wszystko, za czym opowiadał się King, pomogły mu nawiązać sojusze z najbardziej radykalnymi elementami w kraju. Dla Trumpa każda pozytywna wzmianka o Kingu była zawsze performatywna i pozbawiona znaczenia. Teraz jednak liczą się konkretne zasady i prawa, które Trump wprowadził, a które mają na celu wymazanie z powierzchni ziemi obrazu tego kraju, jaki miał King.
Chociaż Trump był nastolatkiem w ostatnich latach życia Kinga, nie zachowały się żadne wzmianki o jego zaangażowaniu w kwestie praw obywatelskich i sprawiedliwości rasowej w tamtych czasach ani o jego zainteresowaniu nimi. W rzeczywistości, jego jedyny polityczny związek z Afroamerykanami, jaki wówczas utrzymywał, polegał na tym, że on i jego ojciec, Fred Trump, naruszyli Ustawę o Sprawiedliwym Mieszkalnictwie z 1968 roku, którą King popierał w ostatnich dniach swojego życia, a która została uchwalona przez Kongres i podpisana przez prezydenta Lyndona B. Johnsona 10 kwietnia 1968 roku, zaledwie sześć dni po zamordowaniu Kinga.
W 1973 roku Donald Trump po raz pierwszy pojawił się w mediach w Nowym Jorku i na szczeblu krajowym, gdy Departament Sprawiedliwości pozwał nieruchomości Trumpa w tym mieście za odmowę wynajmu Afroamerykanom. Po wieloletniej batalii sądowej podpisano ugodę, w której Trump i jego ojciec nie przyznali się do winy, ale zostali zmuszeni do zmiany swoich praktyk wynajmu. Jednak pomimo ich zaprzeczeń, późniejsze śledztwo „New York Timesa ” „ujawniło długą historię uprzedzeń rasowych w nieruchomościach jego rodziny, w Nowym Jorku i poza nim”.
W naszych czasach ataki Trumpa na prawa obywatelskie i prawa wyborcze przeczą jakiejkolwiek retoryce, którą mógłby wygłosić z okazji urodzin Kinga lub innych okazji. W swojej pierwszej kadencji, a z dużo mniejszym umiarem za drugim razem, Trump w rzeczywistości starał się cofnąć dziesięciolecia osiągnięć w dziedzinie sprawiedliwości rasowej i społecznej oraz demokracji, za które King i tak wielu innych walczyło i zginęło. Zniszczył instytucje, programy i polityki w całym rządzie federalnym, które zostały wprowadzone w celu promowania pełnej integracji osób kolorowych, kobiet, osób z niepełnosprawnościami i społeczności LGBTQ. Atak na DEI jest szerzej rzecz biorąc próbą wymazania ciężko wywalczonych zdobyczy, które rozwinęły się na przestrzeni lat od uchwalenia po wojnie secesyjnej Trzynastej, Czternastej i Piętnastej Poprawki, przez Nowy Ład prezydenta Franklina D. Roosevelta, Wielkie Społeczeństwo prezydenta Johnsona, po powstania Black Lives Matter, jednocześnie ustanawiając niepodważalne państwo faszystowskie i autorytarną prezydenturę .
Opór przeciwko rozszerzeniu praw od prezydentury Ronalda Reagana do momentu Trumpa konfrontował się z uchwalonymi prawami, wdrożonymi politykami, powołanymi agencjami i czasami słabymi, ale stabilnymi strukturami demokratycznymi, które ograniczały szkody, jakie mogły zostać wyrządzone — aż do czasu Trumpa i ruchu MAGA. Po zaledwie sześciu miesiącach urzędowania po raz drugi, napędzany licznymi bezprawnymi dekretami, prawie każdy departament i agencja rządu federalnego zlikwidowała swój wydział egzekwowania praw obywatelskich. Sprawy dotyczące dyskryminacji osób kolorowych zostały umorzone. Przepisy mające na celu zwalczanie bigoterii nadal nie są egzekwowane. Jak napisała Nikole Hannah-Jones w „New York Timesie”, administracja wysyła „mocny sygnał amerykańskim instytucjom, że dyskryminacja nie będzie karana”.
Donald Trump oczywiście chciałby, aby debata skupiła się na tym, co FBI — „głębokie państwo” — zrobiło Kingowi, i aby zarówno liberałowie, jak i konserwatyści odeszli od tego tematu i zapomnieli o jego problemach z Epsteinem, jego nieudanej i chwiejnej wojnie taryfowej oraz rosnącej niepopularności jego Wielkiego Brzydkiego Budżetu i jego propozycji wycofania . Znaczna część jego elektoratu, którą świadomie kultywował do wierności przypominającej kult, jest słusznie rozgniewana i domaga się odpowiedzi. Jego odwracanie uwagi, gdy został przyłapany na kłamstwie lub skandalu, od dawna pomagało przezwyciężyć bezpośredni kryzys, ale może, tylko może, nie tym razem.
salon