NFZ winny miliony. Dyrektorzy: nie odsyłamy pacjentów, ale ile jeszcze wytrzymamy?

Narasta napięcie między środowiskiem lekarskim a Ministerstwem Zdrowia. W czasie gdy resort zapowiada ograniczenie wynagrodzeń i kontraktów lekarzy, coraz więcej szpitali boryka się z poważnymi problemami finansowymi i niepewnością co do płatności z NFZ. Część placówek już teraz ogranicza przyjęcia, pozostałe czekają na ruch resortu.
- Placówki w całym kraju zmagają się z narastającymi długami – niektóre czekają na milionowe należności za nadwykonania. Mimo zagrożenia utraty płynności finansowej wiele nadal przyjmuje pacjentów, ale część placówek już dziś ogranicza planowe przyjęcia
- Środowisko medyczne sprzeciwia się planowanym limitom wynagrodzeń i pracy na kontraktach. Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej ostrzega, że zamiast realnych działań naprawczych resort próbuje przykryć temat systemowego kryzysu
- Zarządzający szpitalami podkreślają, że dobrze opłacani specjaliści realizując wysoko wyceniane świadczenia, często ratują budżety szpitali, a odgórne ograniczenia mogą utrudnić dostęp pacjentów do leczenia
- Rynek Zdrowia rozmawiał z dyrektorami o obecnej sytuacji i propozycjach resortu
Nie milkną echa zaproponowanych przez Ministerstwo Zdrowia zmian w wynagrodzeniach medyków. Najwięcej kontrowersji, szczególnie wśród lekarzy, wzbudzają limity dotyczące wynagrodzeń i pracy na kontraktach. Zdaniem środowiska lekarskiego propozycje MZ to próba przykrycia tematem wynagrodzeń kryzysu w systemie ochrony zdrowia.
– Docierają do nas informacje, że pacjenci są odsyłani, w tym również chorzy onkologicznie. Jesteśmy poważnie zaniepokojeni faktem, że Ministerstwo Zdrowia w oficjalnych komunikatach zapewnia, iż wszystko przebiega bez zakłóceń – podkreślił Łukasz Jankowski, prezes NRL, podczas briefingu prasowego 5 listopada.
6 listopada o kryzysie finansowym w ochronie zdrowia, który już rzutuje na ograniczenie dostępności, dyskutowali posłowie. Wiceminister Tomasz Maciejewski, odpowiadając na pytania, poinformował, że nakłady na opiekę zdrowotną wzrosły w tym roku w stosunku do pierwotnego planu NFZ ze 183 mld zł do 201 mld zł, a dotacja budżetowa aktualnie zbliżyła się do 34 mld zł. Zastrzegł, że trwają jeszcze dalsze ustalenia na poziomie ministra finansów i ministra zdrowia. W czwartek rano minister finansów w mediach poinformował o spotkaniu, jakie jest zaplanowane w tej sprawie z ministrą zdrowia. Kryzys w ochronie zdrowia jest bowiem jedynie elementem skomplikowanej sytuacji finansów publicznych ogółem.
Do kwestii finansowania ochrony zdrowia odniosła się w Sejmie również wiceministra finansów Hanna Majszczyk.
Planowe zabiegi odsuwane w czasie nawet o 4 miesiące- W roku 2025 wydatki z budżetu państwa, nie mówię o Narodowym Funduszu Zdrowia, wzrosły o 27 miliardów złotych rok do roku. I to bez uwzględnienia faktu, że w 2025 roku dodatkowo przeznaczono z budżetu państwa prawie 8 miliardów złotych na te cele. Na rok 2026 przewidziany jest wzrost o kolejne 25 miliardów złotych. W ciągu tych dwóch lat daje to ponad 50 miliardowy wzrost - mówiła, podkreślając jednocześnie, że dobry dostęp do leczenia dla pacjentów to nie tylko kwestia finansowania, ale i koniecznych w ochronie zdrowia reform.
Jak już wcześniej informowała Polska Agencja Prasowa, w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym nr 4 w Lublinie nieuregulowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia należności za pierwsze dziewięć miesięcy bieżącego roku wynoszą 75,5 mln zł. Brak płatności oraz brak zapewnień ze strony NFZ co do ich uregulowania zmusza szpital do przesuwania terminów planowych zabiegów na przyszły rok.
Z podobnymi problemami boryka się rzeszowski Szpital Miejski im. Jana Pawła II. I tam konieczne było ograniczenie przyjęć pacjentów na zabiegi planowe. Obecnie terminy na poszczególnych oddziałach są przesuwane średnio o cztery miesiące. Ograniczenia w zakresie przyjmowania nowych pacjentów do programów lekowych wprowadził również Kliniczny Szpital Wojewódzki im. św. Jadwigi Królowej w Rzeszowie.
Szpital Rejonowy im. dr. J. Rostka w Raciborzu już ogranicza przyjęcia pacjentów na zabiegi planowe ze względu na przekroczenia kontraktów z NFZ. - Będziemy przyjmować znacznie mniej pacjentów na zabiegi planowe w listopadzie i grudniu - zapowiada Ryszard Rudnik, dyrektor naczelny szpitala.
Szpital ma też przekroczony dość znacznie ryczałt - na kwotę 3,8 mln zł.
- W zakresach procedur limitowanych nie będziemy prawdopodobnie wykonywać świadczeń innych niż przyjęcia pilne. W tym zakresie mamy bardzo duże przekroczenia w stosunku do umowy z NFZ - o 6 mln zł. Dotyczą głównie ortopedii - wszczepiania endoprotez, gdzie przekroczenie wynosi ok. 3,2 mln zł oraz okulistyki - zabiegów witrektomii, w których przekroczenie sięga 218 tys. zł. Wykonywanie tych zabiegów w dwóch ostatnich miesiącach roku trzeba będzie przyblokować - mówi dyrektor.
Przekroczenie wykonania dotyczy też m.in. realizowanego przez szpital Programu Lekowego - Leczenie Pacjentów z Chorobami Siatkówki (AMD i DME) oraz kosztów leków w ramach programu Leczenie Terapią Bezinterferonową Chorych na Przewlekłe Wirusowe Zapalenie Wątroby Typu C.
W zakresach nielimitowanych szpital odnotował łącznie 4,3 mln zł przekroczenia. Największe dotyczą Poradni Specjalistycznych na około 2,8 mln zł - m.in. w okulistyce, ginekologii, chirurgii, chirurgii dziecięcej praz onkologii.
Te szpitale czekają na miliony, ale mimo groźby utraty płynności, przyjmują pacjentówRynek Zdrowia skontaktował się z kilkoma szpitalami z różnych regionów w Polski, by sprawdzić, na ile trudna sytuacja finansowa odbija się na dostępie do świadczeń dla pacjentów. Szpital Wojewódzki w Piotrkowie Trybunalskim poinformował, nie wstrzymuje ani nie ogranicza przyjęć pacjentów z powodu trudności finansowych, w tym wynikających z braku zapłaty za wykonanie ponad limity wynikające z umów z NFZ.
- Wszystkie oddziały i poradnie funkcjonują w sposób ciągły, zgodnie z obowiązującym harmonogramem i podpisaną umową z NFZ. Pomimo występujących trudności finansowych związanych z brakiem pełnego finansowania nadwykonań, które wynoszą ponad 16 mln zł, szpital kontynuuje realizację wszystkich świadczeń medycznych w pełnym zakresie. Sytuacja ta może ulec zmianie przy narastających nadwykonaniach niezapłaconych przez NFZ, a pogarszająca się sytuacja finansowa szpitala - mówi dyrektor Wiesław Chudzik.
W rozmowie z Rynkiem Zdrowia Maria Wróbel, naczelna pielęgniarka ze szpitala w Koninie, przyznała, że strata szpitala się pogłębia - na koniec września wynosiła 13 mln zł.
- Oczywiście, przyczyną tego jest brak wpływów z NFZ, za nadwykonania należności wynoszą około 5 mln zł. Kolejne 6 mln zł to niezapłacone pieniądze za realizację programów lekowych, szczególnie w obszarze onkologii. Póki co szpital w Koninie nie ogranicza przyjęć. Skutkuje to jednak pogłębianiem straty i grozi utratą płynności. Nie będziemy odsyłać pacjentów tylko dlatego, że Fundusz nie realizuje swoich zobowiązań - podkreśla Maria Wróbel.
Szpitalowi Powiatowemu w Oświęcimiu NFZ jest winny 12 mln zł. Placówka nie jest w Małopolsce wyjątkiem - wiele szpitali czeka na zapłatę pieniędzy za świadczenia i kwoty te wynoszą nawet kilkanaście milionów złotych.
- Nikt z Ministerstwa Zdrowia czy NFZ nie informuje nas kiedy te należności zostaną zapłacone. Nie mamy rezerw, które pozwalałaby nam "kredytować" płatnika. Póki co szpital w Oświęcimiu utrzymuje się na powierzchni, ale sytuacja jest bardzo trudna. Wkrótce możemy mieć problem z terminowymi płatnościami dostawcom i personelowi. Nie ograniczamy dostępności do świadczeń, przecież pacjenci nie są niczemu winni. Nie wiem jednak jak długo to potrwa. Jeśli nie będzie realnych działań po stronie płatnika, będziemy musieli wstrzymać realizację planowych zabiegów - mówi Edward Piechulek, dyrektor szpitala w Oświęcimiu.
Jak jednak dodaje, niewstrzymywanie zabiegów wynika z tego, że szpital był w stosunkowo niezłej kondycji finansowej i może sobie na to pozwolić. Nie wszystkie placówki mają taki komfort.
- Dobrze wynagradzani specjaliści na kontraktach leczą i wypracowują dla szpitali zyski, ale na to należy spojrzeć szerzej. Jakaś regulacja dotycząca wynagrodzeń powinna obowiązywać, można natomiast dyskutować o szczegółach rozwiązań w tym zakresie. Jeśli rząd się na to zdecyduje, a środowisko zgodzi, to rozwiązanie powinno obowiązywać jednolicie we wszystkich podmiotach, nawet w systemie prywatnym - dodaje.
Oszczędzać czy iść na żywioł?Jak podkreślają dyrektorzy, w ciągu ostatnich trzech lat NFZ zmienił wcześniejsze zasady gry dotyczące finansowania nadwykonań w ryczałcie - i zaczął za nie płacić.
- Ja staram się trzymać wykonania ryczałtu. Oddziały pracują w taki sposób, by go znacząco nie przekraczać. To gwarantuje nam, że dostaniemy od NFZ należne pieniądze i nie będziemy musieli radzić sobie z kosztami, których potem płatnik nie pokryje. Pójście na żywioł to zawsze ryzyko straty. Świadczenia nielimitowane są realizowanie zgodnie z zapotrzebowaniem. Myślę, że realizację kontraktu można rozłożyć tak, aby nie cierpieli na tym ani pacjenci, ani sytuacja finansowa placówki - mówi Marek Tombarkiewicz, dyrektor Szpitala Specjalistycznego Ducha Świętego w Sandomierzu.
Jego zdaniem wysokie zarobki na kontraktach dotyczą tak naprawdę kilku wąskich specjalizacji, gdzie wykonuje się wysokospecjalistyczne świadczenia. Szpitale często na tym zarabiają, co pozwala im równoważyć straty w innych obszarach np. ginekologii i położnictwie.
- Obie strony na tym zarabiają, a szpital może dzięki temu pokryć straty generowane przez inne oddziały i o tym trzeba głośno mówić. Wprowadzenie limitów może skutkować ograniczeniem dostępu, jeśli skłoni lekarzy do ograniczenia liczby realizowanych świadczeń. Z wyłączeniem wąskospecjalistycznych dziedzin jestem jednak przeciwnikiem tzw. medycyny walizkowej - zauważa Marek Tombarkiewicz.
W ocenie dyrektorów pacjenci mają zagwarantowane przepisami określone uprawnienia i nie mogą ponosić konsekwencji problemów organizacyjnych czy finansowych, na które nie mają żadnego wpływu. Są przecież płatnikami składki zdrowotnej, a odpowiedzialność za finansowanie świadczeń spoczywa na Narodowym Funduszu Zdrowia.
- Jeśli szpital wykonuje świadczenia, za które NFZ z jakichś powodów nie dokonuje płatności, placówka powinna dochodzić swoich roszczeń na drodze prawnej. Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny im. prof. W. Orłowskiego Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego w Warszawie, mimo trudności z bieżącym pozyskiwaniem środków z Narodowego Funduszu Zdrowia, utrzymuje niezmieniony dostęp pacjentów do leczenia i zabiegów. Tak będzie również w przyszłości, nawet jeśli Fundusz nie ureguluje swoich zobowiązań - mówi dyrektor placówki Tomasz Kopiec.
Obecnie zobowiązania NFZ wobec kierowanego przeze mnie szpitala wynoszą około 10 mln zł. Dotyczą one zarówno nadwykonań w ramach ryczałtu, jak i świadczeń realizowanych poza ryczałtem.
- Kwota ta nie przekracza 10 proc. rocznych przychodów placówki, a – z tego, co wiem – podobna sytuacja występuje w wielu innych szpitalach. Mimo trudności finansowych nie sądzę, by doszło do masowego przekładania w czasie świadczeń ratujących zdrowie i życie, nawet jeśli dla poszczególnych placówek oznaczałoby to dalszy wzrost zadłużenia - uważa Tomasz Kopiec.
Czy limity wynagrodzeń dla lekarzy na kontraktach, zaproponowane przez Ministerstwo Zdrowia, przyniosą szpitalom znaczące oszczędności?
- Nie sądzę. Wysokie wynagrodzenia to problem zastępczy – prawdziwe przyczyny kryzysu finansowego systemu ochrony zdrowia leżą gdzie indziej. W przypadku mojego szpitala koszty wynagrodzeń lekarzy kontraktowych przekraczające limity ministerialne to około 3 mln zł, podczas gdy ci sami lekarze generują dla placówki przychody na poziomie 18 mln zł - dodaje.
NFZ: umowy płacimy z wymaganą regularnościąPodczas czwrtkowego briefingu prezes NFZ Filip Nowak podkreślał, że Fundusz "umowy płaci z regularnością, której wymaga ten obszar funkcjonowania".
- Mówimy o sfinansowaniu tych świadczeń, które zostały wykonane ponad wartość zawartej umowy i te dzielimy na limitowane i nielimitowane - tłumaczył, zwracając uwagę, że priorytetem są świadczenia nielimitowane i finansowanie substancji czynnych w lekach. - I za te płacimy w pierwszej kolejności - zapewniał.
Z kolei w przypadku świadczeń limitowanych - jak tłumaczył - NFZ będzie proponował finansowanie, ale "po stawce degresywnej". - Wynika to z tego, że to decyzja o przyjęciu kolejnych pacjentów nieco wcześniej - mówił, wyjaśniając, że koszt stały jest zawarty w stawce, którą NFZ płaci w ramach zawartej umowy".
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
rynekzdrowia




