Wybierz język

Polish

Down Icon

Wybierz kraj

America

Down Icon

Jak postępowi krytycy utorowali drogę atakowi Trumpa na supremację sądownictwa

Jak postępowi krytycy utorowali drogę atakowi Trumpa na supremację sądownictwa

Jednym z kluczowych aksjomatów polityki w naszej i każdej innej epoce jest to, że nic nie trwa wiecznie. Dzisiejsze pozornie nowe argumenty polityczne, niemal na pewno, znajdą drogę do arsenału przeciwnika.

Dowodów na ten aksjomat jest mnóstwo. Tam, gdzie kiedyś Republikanie byli szybko antyrosyjscy i antyputinowscy, dziś opowiadają się za dostosowaniem . Tam, gdzie kiedyś Demokraci byli podejrzliwi wobec wolnego handlu, dziś przyjmują go jako część swojej krytyki protekcjonizmu prezydenta.

Najpoważniejsze z tych inwersji dotyczą postaw wobec sądów i sędziów. Podczas gdy kiedyś postępowi krytycy nazywali rządy prawa mitem i pracowali nad ujawnieniem polityki prawa, dziś prezydent mobilizuje ten argument , aby oskarżyć sędziów o kierowanie się partyjnymi motywacjami.

Jeśli Konstytucja przetrwa ten moment, powinniśmy zachować ostrożność w domaganiu się demontażu najwyższej władzy sądów na rzecz bieżących celów politycznych.

W pierwszej administracji Trumpa, gdy prezydent wyposażył Sąd Najwyższy i federalny wymiar sprawiedliwości w sędziów powiązanych z MAGA, postępowcy chętnie potępiali tych sędziów i to, co nazywali „wyższością sądowniczą”. Twierdzili, że władza interpretowania Konstytucji nie została powierzona wyłącznie władzy sądowniczej. Twierdzili , że to również praca innych władz i samych Amerykanów, aby powiedzieć, jakie jest prawo. Teraz są przerażeni, gdy członkowie administracji Trumpa podejmują te argumenty i przedstawiają własne argumenty konstytucyjne.

Zanim powiem więcej o źródłach ataków na sądy i stanowiskach przejmowanych obecnie przez administrację Trumpa, pozwolę sobie przytoczyć kilka przykładów narastającej krytyki supremacji sądownictwa.

20 maja sekretarz stanu Marco Rubio przedstawił własną interpretację uprawnień i jurysdykcji sądów federalnych. Składając zeznania przed senacką komisją ds. stosunków zagranicznych na temat postępowania w sprawie deportacji Kilmara Abrego Garcii i niechęci administracji do „ułatwienia” jego powrotu, Rubio nalegał, że nie musi stosować się do nakazów sądowych, gdy dotyczą one polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych.

„Istnieje” – powiedział Rubio – „podział w naszym rządzie między władzą federalną a sądowniczą. Żaden sędzia ani władza sądownicza nie mogą mówić mi ani prezydentowi, jak prowadzić politykę zagraniczną”. Sekretarz stanu nalegał, że „żaden sędzia nie może mówić, jak mam dotrzeć do zagranicznego partnera ani co muszę mu powiedzieć. A jeśli dotrę do tego zagranicznego partnera i porozmawiam z nim, nie mam obowiązku dzielić się tym z władzą sądowniczą”.

Rubio nie jest jedyną osobą w administracji, która zachowuje się tak, jakby mogła definiować znaczenie Konstytucji lub jaką władzę mają sądy. Dwa miesiące temu prokurator generalna Pam Bondi twierdziła, że ​​sędzia okręgowy James Boasberg, który, jak zauważyła NBC News, „przewodniczy sprawie dotyczącej wykorzystania przez administrację rzadko przywoływanej Ustawy o obcych wrogach w celu deportacji do Salwadoru osób, które według urzędników są członkami gangów”, „próbował kontrolować całą naszą politykę zagraniczną” i że zgodnie z Konstytucją „nie może tego zrobić”.

A oto ostatnie oświadczenie pracownika Białego Domu Stephena Millera i sekretarz bezpieczeństwa narodowego Kristi Noem, którzy twierdzili, że prezydent ma prawo zawiesić przywilej habeas corpus.

Niektórzy mogliby nazwać te komentarze niekonstytucyjnymi lub antykonstytucyjnymi , ale podejrzewam, że powiedzieliby, że mają tyle samo prawa do interpretowania Konstytucji, co władza sądownicza. Takie jest stanowisko konserwatywnych sojuszników administracji .

Adrian Vermeule, na przykład, profesor prawa na Harvardzie, twierdzi, że prawo „w dużym stopniu jest tym, co prezydent i agencje mówią, że jest”. A „prezydent, jako kluczowa postać w republice, ma obowiązek interpretować konstytucję w sposób, który promuje dobro wspólne i skuteczne rządy”.

To sprowadza nas z powrotem do faktu, że argumenty wysuwane w celu promowania jednego programu politycznego mogą zostać odwrócone i skierowane na inny cel. Nie tak dawno temu postępowcy, kłócący się z orzeczeniami Sądu Robertsa , domagali się takiego samego rodzaju rozproszenia uprawnień do interpretowania Konstytucji, jakie obecnie widzimy w administracji Trumpa.

We wrześniu 2020 r. felietonista New York Times Jamelle Bouie z uznaniem zacytował następujące słowa : „Władza sądownicza nie jest jedynym strażnikiem naszego dziedzictwa konstytucyjnego, a uprawnienia interpretacyjne wynikające z Konstytucji zmieniały się w czasie”. Jak sam powiedział: „Jeśli ochrona prawa ludzi do rządzenia oznacza ograniczenie władzy sądowniczej i roszczeń Sądu Najwyższego do supremacji sądownictwa, to Demokraci powinni działać bez wahania”.

Dwadzieścia lat wcześniej dwóch postępowych uczonych prawa konstytucyjnego zareagowało na coraz bardziej konserwatywne erozję decyzji Sądu Najwyższego w sprawie Miranda v. Arizona, sprzyjającej przestępcom, przez Sąd Warrena, wzywając do tego, co nazwali „wspólnym eksperymentem konstytucyjnym”. Jak to ujęli: „Ponieważ znaczenie konstytucyjne jest tak bardzo powiązane z szerszymi kwestiami zarządzania, interpretacja konstytucyjna powinna być wspólnym wysiłkiem (przynajmniej) wszystkich gałęzi władzy krajowej, stanowej i lokalnej. Każda gałąź wnosi do procesu zarówno rolę konstytucyjną, jak i zestaw instytucjonalnych korzyści…”.

Kilka lat wcześniej inny profesor prawa argumentował , że „konkurencja i debata między gałęziami prawa dotycząca ważnych kwestii konstytucyjnych może sprzyjać takiemu dialogowi publicznemu, który doprowadzi do przyjęcia konstruktywnych podejść konstytucyjnych, zwiększając jednocześnie szacunek dla podstawowych wartości tkwiących w konstytucjonalizmie”.

Ostatni przykład pochodzi z pracy dwóch wybitnych, postępowych uczonych prawa konstytucyjnego , Roberta Posta i Revy Siegel z Yale. Zauważają oni, że „byłoby fundamentalnym błędem definiowanie prawa konstytucyjnego w sposób, który zmusza podmioty pozasądowe do regularnego wyboru między przestrzeganiem prawa konstytucyjnego a wypełnianiem tego, co uważają za swoje konstytucyjne obowiązki”.

Urzędnicy administracji Trumpa prawdopodobnie by się zgodzili. Mogliby twierdzić, że są zaangażowani w tę samą formę interpretacji konstytucyjnej i dialogu, którą Bouie i inni po lewej stronie przedstawiali jako zdrową i mile widzianą. Albo, być może dokładniej, mogą mieć liberałów w garści, cynicznie wykorzystując ich argumenty do zabezpieczenia celów politycznych administracji.

Bez względu na motywy, wykorzystując narzędzia postępowych konstytucjonalistów, Trump i jego koledzy tworzą to, co Kim Lane Scheppele z Princeton nazywa „kontrkonstytucją, alternatywną rzeczywistością konstytucyjną proponowaną w miejsce obecnej konstytucji”.

Dlatego też, jeśli Konstytucja przetrwa ten moment, powinniśmy być ostrożni w wzywaniu do demontażu ostatecznej władzy sądów w celu promowania politycznej sprawy chwili. Sędzia Sądu Najwyższego John Marshall miał rację, gdy ponad dwa wieki temu napisał : „Zdecydowanie obowiązkiem Departamentu Sądowniczego jest mówienie, jakie jest prawo”.

Wszystko to przypomina, że ​​w republice konstytucyjnej urzędnicy, obywatele i komentatorzy muszą patrzeć długoterminowo i myśleć nie tylko o tym, co będzie sprzyjać ich bezpośrednim interesom. Roztropność wymaga rozważenia, jak będą wyglądać sprawy, jeśli i kiedy ich przeciwnicy dojdą do władzy.

Cierpliwość i przewidywanie są niedocenianymi, ale niezbędnymi cnotami rządu konstytucyjnego.

salon

salon

Podobne wiadomości

Wszystkie wiadomości
Animated ArrowAnimated ArrowAnimated Arrow