Eduardo Mendoza: zaskakuje świat i tonie w domu

Rodzaj artykułu opiniotwórczego, który opisuje, chwali lub krytykuje, w całości lub w części, dzieło kulturalne lub rozrywkowe. Powinien być zawsze napisany przez eksperta w danej dziedzinie.

Miejskie tło prawdopodobnie najwybitniejszej powieści niedawnej laureatki Nagrody Księżniczki Asturii , „Miasto cudów” , wyjaśnia transformację prowincjonalnego miasta w kosmopolityczną metropolię. Książka zgłębia również wątpliwości między Madrytem a Barceloną oraz źródła pogardy, a nawet nienawiści, do Burbonów, jaką żywiła znaczna część mieszkańców Barcelony. Park miejski może to wszystko opowiedzieć.
„W przededniu otwarcia Wystawy Światowej władze zobowiązały się oczyścić Barcelonę z niepożądanych osób”. To samo zdanie, którego Mendoza używał od 1888 roku, na krótko przed otwarciem pierwszej Wystawy Światowej zorganizowanej w jego mieście – i w Hiszpanii – powtarzano w Barcelonie kilkakrotnie. Nieprzypadkowo wydarzyło się to podczas przygotowań do kolejnego wielkiego wydarzenia, które miało odmienić oblicze metropolii: Igrzysk Olimpijskich w 1992 roku . Wtedy to transwestyci, z którymi spotykaliśmy się nocą na Rambla de Catalunya , oraz prostytutki o niższym statusie i niższym budżecie niż te z Pedralbes, pracujące na końcu Ramblas, zostały wyrzucone.
Wiemy, że sfinansowanie igrzysk olimpijskich zajmuje lata. Zwłaszcza gdy jednym z narodowych sportów jest demonstracja siły. Przygotowując się do drugiej Wystawy Światowej, która ponownie odbyła się w Barcelonie w 1929 roku, Mendoza wspomina, że „co dwie godziny zużywano tyle wody, ile całe miasto w Barcelonie zużywało w ciągu całego dnia”. Na tę drugą Wystawę Światową w Barcelonie – drugą w Hiszpanii i w tym samym mieście – miasto miało grecki teatr (El Grec), hiszpańską wioskę (z tradycyjną zabudową z różnych hiszpańskich prowincji) i… jeden z najnowocześniejszych budynków na świecie: Pawilon Niemiecki, obecnie zrekonstruowany i znany pod nazwiskiem projektanta, Miesa van der Rohe. „Wszystko naraz” – pisze.
Jednak dla Mendozy najbardziej uderzającym elementem tej Wystawy Światowej była prawdopodobnie świetlista fontanna, „fontanna na zboczu góry Montjuich , basen o średnicy 50 metrów i pojemności 3200 metrów sześciennych, otoczony fontannami, które tłoczyły 3000 litrów wody, napędzane pięcioma pompami o mocy 1175 koni mechanicznych i oświetlane energią elektryczną o mocy 1300 kilowatów. Zmieniała kształt i kolor. Każdy mógł ją zobaczyć. Zaskoczyła świat i zalała ludzi w domu”.

W XIX wieku Barcelona dusiła się. Głównym problemem były... mieszkania. Ceny nieruchomości były zawrotne, ponieważ miasto było uwięzione przez starożytne rzymskie mury . Podczas gdy Paryż miał 7802 hektary, a Londyn 31 685, mieszkańcy Barcelony mieszkali na 427. Mendoza wspomina, że podczas gdy gęstość zaludnienia Paryża wynosiła 291 mieszkańców na km², a Londynu 128, w Barcelonie mieszkało 700 osób, „ponieważ rząd nie zezwolił na zburzenie murów i, pod niemożliwymi do utrzymania pretekstami strategicznymi, uniemożliwił Barcelonie wzrost rozmiarów i potęgi” – pisze. Skąd wzięło się to podejrzenie, które wydaje się tak aktualne? Mendoza ucieleśnia je w swojej znakomitej powieści.
„W 1701 roku Katalonia, zazdrosna o swoje wolności, które uważała za zagrożone, opowiedziała się po stronie arcyksięcia Austrii w wojnie o sukcesję hiszpańską . Po pokonaniu tej frakcji i objęciu tronu przez dynastię Burbonów, Katalonia została ukarana”. Armie Burbonów splądrowały Katalonię. „Odbyło się to za przyzwoleniem lokalnych przywódców” – wyjaśnia laureat Nagrody Cervantesa. Na czym polegał ten łup?
Dokonano setek egzekucji „jako kpiny i nauczki; głowy nabijano na pala i wystawiano na widok publiczny w najbardziej zatłoczonych częściach Księstwa. Wiele pól uprawnych zrównano z ziemią i obsypano solą, aby wyjałowić ziemię; drzewa owocowe wyrywano z korzeniami”. Podejmowano próby eksterminacji bydła, zwłaszcza krów pirenejskich. Część uciekła w góry. Zamki burzono, a ich ciosy wykorzystywano do budowy murów niektórych miast. Pomniki na placach i alejach niszczono, obracając je w pył. Uniwersytet w Barcelonie został zamknięty. Port zaopatrywano w rekiny sprowadzone z Antyli. „Być może ta lekcja nie wystarczy Katalończykom” – powiedział Filip V. Ten oświecony monarcha, książę Andegawenii, kazał zbudować w Barcelonie gigantyczną fortyfikację. W Cytadeli stacjonowała armia okupacyjna, gotowa stłumić każde powstanie. Tam wieszano podejrzanych o bunt i pozostawiano na pastwę sępów. Ale... „Bierni żołnierze zawsze stanowią zagrożenie: nudzą się, nie awansują i służą zbyt długo”. Paradoksy życia: jeńcy obowiązku i nienawiści, żołnierze żyli uwięzieni w swojej Cytadeli.
W 1848 roku wybuchło powstanie ludowe. Espartero uznał za bardziej celowe bombardowanie Barcelony ze wzgórza Montjuïc, a miasto odzyskało tereny Cytadeli. W książce „Miasto Cudów” (The City of Marvels) opisano, jak na potrzeby Wystawy Światowej w 1888 roku utworzono tam park publiczny. Dziś obraduje tam parlament Katalonii . Park jest symbolem. Również emblematem. Reprezentuje historyczne wymazanie, a zarazem sprostowanie. Podobnie, pisarz – nie szczędząc krytyki – mówi o „krzywiznach pojęciowych, które często charakteryzują naszą lokalną administrację”. Nie ma tam lasów ani rozległych gajów. Jest przeszłość, historia, wyjaśnienia. I, paradoksalnie, pozostałości pierwszej hiszpańskiej Wystawy Światowej, która przekształciła Barcelonę w „Miasto Cudów” .
EL PAÍS