Pilnie potrzebne jest profesjonalne i publiczne zarządzanie Meczetem w Kordobie.

Artykuły wyłącznie publicystyczne, odzwierciedlające unikalny styl autora. Muszą one opierać się na zweryfikowanych danych i być życzliwe dla osób, nawet jeśli ich działania są krytykowane. Wszystkie artykuły publicystyczne autorstwa osób spoza redakcji „EL PAÍS” będą zawierać po ostatnim wierszu podpis autora – niezależnie od jego rozpoznawalności – wskazujący jego stanowisko, tytuł, przynależność polityczną (jeśli dotyczy), główne zajęcie lub inne informacje związane z poruszanym tematem.

Poważny pożar, który wybuchł w piątek, 8 sierpnia , w Meczecie-Katedrze w Kordobie, wzbudził poważne wątpliwości co do protokołu bezpieczeństwa i modelu zarządzania obiektem wpisanym na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Chociaż oczekuje się na opinię biegłego, która ma ustalić dokładną przyczynę pożaru, wszystko wskazuje na to, że jego źródłem była elektryczna zamiatarka, przechowywana obok środków czyszczących i licznych drewnianych krzeseł ułożonych w kaplicy znajdującej się w nawie Almanzor, po wschodniej stronie budynku.
Wykorzystanie zabytkowej kaplicy o dużej wartości historycznej jako magazynu jest już decyzją dyskusyjną. Tym bardziej, jeśli przechowywany materiał jest łatwopalny lub, jak w tym przypadku, zawiera urządzenia elektryczne, które mogą się zapalić, o czym ostrzegało ostatnio wielu ekspertów. Wystarczy wspomnieć, że firmy kolejowe zabraniają wsiadania do pociągów hulajnóg elektrycznych właśnie ze względu na wysokie ryzyko pożaru wynikające z ich akumulatorów.
To nie jedyna kaplica wykorzystywana jako magazyn. Wykorzystywana jest również Kaplica Królewska i inne budynki o niezaprzeczalnej wartości artystycznej. Platforma Meczetowo-Katedralna od lat potępia to zjawisko w licznych raportach składanych do Rządu Regionalnego Andaluzji. Kościół katolicki, obecny administrator kompleksu zabytkowego, jest właścicielem dziesiątek budynków wokół meczetu, a także magazynów na terenach przemysłowych, odpowiednich do przechowywania wszystkich tych potencjalnie niebezpiecznych materiałów.
Sam dziekan przyznał, że zaplanował już dwa miejsca w odległości stu metrów od meczetu, w których można by go przechowywać. Nasuwa się więc pytanie: czy konieczne było czekanie na niszczycielski pożar? Zapowiedział również rychłą instalację innowacyjnego urządzenia do wytwarzania mgły wodnej, identycznego z tym opracowanym w katedrze Notre Dame w Paryżu . To oczywiście nadzwyczajne rozwiązanie. Tym bardziej, gdyby zostało wdrożone przed nieszczęsnym pożarem.
Nikt nie jest odporny na nieszczęśliwe wypadki o nieprzewidywalnych konsekwencjach. Zerowe ryzyko nie istnieje. Ale wypadki takie jak ten w Meczecie-Katedrze powinny być przypomnieniem o konieczności przeglądu protokołów bezpieczeństwa, a przede wszystkim modelu zarządzania jednym z najwspanialszych kompleksów zabytkowych na świecie.

To kluczowa kwestia. Mamy do czynienia ze złożonym budynkiem o dwóch całkowicie odrębnych wymiarach: liturgiczno-religijnym i zupełnie innym wymiarze historyczno-dziedzickim. Oczywiste jest, że tym pierwszym powinna zarządzać Kapituła Katedralna. To kanonicy rozumieją dynamikę kultu i jego metody organizacyjne. Nie ma w tym względzie żadnych zastrzeżeń. Natomiast wymiar kulturowy i historyczny zabytku powinien znajdować się pod nadzorem i kontrolą specjalistów od zarządzania dziedzictwem. Mówimy o wartościach naukowych i edukacyjnych o ogromnym znaczeniu, do których my, obywatele, mamy pełne prawo, aby mieć do nich swobodny dostęp.
To, co dzieje się dziś w Meczecie-Katedrze, to niepożądane pomieszanie funkcji, mające szkodliwy wpływ na użytkowanie i radość z tego zabytku. Kościół katolicki nie tylko bezprawnie zawłaszczył własność publiczną, ale także zmonopolizował jej wyłączne zarządzanie. Co gorsza, podporządkował historyczny i zabytkowy wymiar kompleksu wyłącznie katolickiej wizji.
Rezultatem jest imponujący, uniwersalny zabytek, nieustannie nękany ikonografią liturgiczną, niekontrolowanymi ekspozycjami i bogatą scenografią, mającą na celu zamaskowanie pierwotnego andaluzyjskiego wpływu, nawet za cenę poważnego zakłócenia historycznej interpretacji wyjątkowej przestrzeni. Jeśli ekspert ds. zarządzania dziedzictwem nie powinien wstąpić na ołtarz, aby odprawić mszę, nie rozumiemy, dlaczego kanonik miałby zarządzać kompleksem architektonicznym.
Domniemane zaniedbania kompleksu kaplicy i magazynu należy zatem rozpatrywać w kontekście tych okoliczności. To znaczy: braku profesjonalizmu w zarządzaniu tym monumentalnym kompleksem. Nowy Plan Generalny Meczetu-Katedry, opracowany przez Kapitułę Katedralną, przyznaje Radzie Fasadowej techniczną kontrolę nad zabytkiem. A kto zasiada w Radzie Fasadowej? Kapituła Katedralna. To dokładne przeciwieństwo tego, co UNESCO zaleca w zarządzaniu zabytkami światowego dziedzictwa : organy partycypacyjne, które integrują administratorów obiektu, instytucje publiczne, uniwersytety i społeczeństwo obywatelskie.
Wszystkie te zalecenia zostały uporczywie zignorowane przez Kościół katolicki. Co gorsza, za przyzwoleniem instytucji publicznych. Bierność, jeśli nie przyzwolenie, Rządu Regionalnego Andaluzji i Ministerstwa Kultury była i nadal jest haniebna. Obie administracje złożyły dziesiątki raportów i skarg od Platformy Meczetowo-Katedralnej do szuflady, odkąd 10 lat temu zabraliśmy głos, by potępić zawłaszczenie zabytku i zawłaszczenie jego niezwykłej historii na podstawie tożsamości.
Niepokojące milczenie dwóch konserwatorów Meczetu-Katedry w tych tragicznych czasach jest uderzające. To kolejny znak, że nasze dziedzictwo historyczne znajduje się w rękach księży, a nie profesjonalistów. I nie jest to błahostka. Wraz z ogłoszeniem Meczetu w Kordobie Pomnikiem Narodowym w 1882 roku, państwo wyznaczyło konserwatora, który samodzielnie zarządzał dziedzictwem kulturowym budynku. Stan ten utrzymywał się do lat 80. XX wieku. Od czasu przeniesienia władz regionalnych, z przyczyn nie do końca wyjaśnionych, konserwatorzy są zatrudniani przez Kościół katolicki. I nie jest to błahostka.
Pilnie potrzebne jest dokładne i przejrzyste dochodzenie w sprawie incydentu, który ujawnił rzekomo niedbałe zarządzanie obiektem światowego dziedzictwa, który zasługuje na profesjonalne i publiczne zarządzanie.
EL PAÍS